One Shot: Klaroline "Be mine forever" [094]


Para: Klaus & Caroline (Klaroline)
Serial: The Originals/Pamiętniki wampirów
Gatunek: Romans, Fantasy
Autor: Shrew

Zrobili wszystko, żeby przywrócić Klausa do życia, ale wrócił bez swojej ludzkości. Nie miał żadnych emocji, nic nie czuł, gdy patrzył na swoją córkę lub rodzinę, a nawet osoba, której obiecał, że będzie jej ostatnią miłością. Nikt nie mógł na niego wpłynąć, żeby jego ludzkość wróciła. Bez człowieczeństwa był znacznie gorszy niż Mikael, dlatego Freya uwięziła Klausa w miejscu, gdzie zginęła Hayley. Wszyscy myśleli, że dom, gdzie zginęła matka jego córki, coś w nim zmieni, ale to nic nie dawało. Każdy pokazywał mu swoje wspomnienia. Ujrzał dzień narodzin swojej córki, pierwsze jej kroki, kiedy siedmioletnia Hope uleczała motyla, czy nawet spotkanie nastoletniej Hope pierwszy raz po latach, ale nic do niego nie docierało.
— Głupcy! Myślicie, że możecie mnie złamać? Mam tysiąc lat, jestem silniejszy, niż wasze marne próby odzyskania tego, czego już nie ma! — krzyknął Klaus.
— Nic nie pomaga — wyszeptała zrozpaczona Hope, tuląc się w ramieniu najstarszej ciotki.
— Mój brat odszedł, został tylko potwór — szepnęła Rebekah, spoglądając na jej brata, który uśmiechał się diabelnie, stojąc i wpatrując się rozbawiony w swoje rodzeństwo, córkę, Caroline, Marcela, Davinę i Vincenta. — Nik umarł tego dnia, gdy poświęcił się dla córki. Odszedł tamtego dnia, teraz pozostał tylko potwór.
— Jestem znudzony — wyznał Klaus, udając ziewanie. — Wasze marne próby odzyskania tego, czego nie ma, doprowadzają mnie do znudzenia.
— Mam jedno wspomnienie — powiedziała Caroline, spoglądając prosto w oczy Klausowi, którego się nie bała — a może kilka.
— Kochanie, myślisz, że możesz coś wskórać? — spytał rozbawiony, a w jego oczach dostrzegła pewne iskierki, które należały do Klausa, wspaniałego ojca i kochanka.
— Lubię próbować — odpowiedziała — ale ty to wiesz.
Zamknęła oczy i próbowała dostać się do umysłu Klausa, który ją blokował, ale się nie poddawała. Walczyła z nim, aż w końcu wygrała. Caroline pokazała mu chwile, gdy leżała na łóżku z śmiertelnym ugryzieniem w jej urodziny, potem zmieniła wspomnienie w dzień, gdzie zaprosił ją na bal jego matki, później pojawiło się wydarzenie, gdy Klaus proponował, żeby go poznała. Jak uratował ją w ciele Tylera od rady, jak powiedział jej, że będzie jej ostatnią miłością, dzień w lesie, kiedy szukała Matta. Pokazała mu wspomnienie, jak razem z bliźniaczkami jechała do Nowego Orleanu do niego, a ostatnie zostawiła na koniec, gdy powiedziała mu, że jeśli jest zdolny do miłości może zostać zbawiony, kiedy umierała.
Klaus wszystko odczuwał od nowa, każdą chwilę, emocję, wszystko. Siedział przy niej, gdy umierała, gdy wzięła ostatni oddech, jak nakarmił ją swoją krwią, ale to jej nie pomogło. Umarła w jego ramionach. Caroline zmieniła ostatnie pokazane wspomnienie, tworząc nieprawdę. Sprawiła, że umarła.
Klaus płakał, siedząc na podłodze podkulony, wciąż był we wspomnieniach, gdzie trzymał martwe ciało. Jego krew nie pomogła, bo było za późno. Wszyscy zgromadzeni byli w szoku, że udało się wywołać płacz u potężnej hybrydy, przecież Caroline była młodym wampirem w porównaniu do tysiącletniego pierwotnego.
— Co ty zrobiłaś? — zapytała zaskoczona Freya, spoglądając na dyrektorkę szkoły, do której chodziła jej siostrzenica.
— Sprawiłam, że umarłam — wyszeptała, obserwując, spotkanie ojca i córki. Już miała odejść, gdy usłyszała jego zachrypnięty głos. Słyszała w nim tyle rozpaczy, bólu, ale i też miłości, którą ją darzył od prawie dwudziestu lat.
— Caroline — wychrypiał — zostań.
Stał przed nią, wyglądając tak beznadziejnie.
— Nie mogę, Klaus, muszę wracać do swoich córek. — Jedynie kiwnął smutno głową, kiedy Caroline złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Nie przejmowała się, że mieli widownię. — Może pewnego dnia pojawię się u twoich drzwi, albo wyślę ci bilet do Paryża, Rzymu lub Tokio, a wtedy będziesz mógł być moją ostatnią miłością, niezależnie jak długo to potrwa — dodała.
— Niezależnie jak długo to potrwa — powtórzył cicho ich obietnicę, opierając swoje czoło o jej. — Żegnaj, Caroline.
— Powinieneś powiedzieć: do zobaczenia, Caroline. To nie jest pożegnanie, bo mam zamiar jeszcze ciebie zobaczyć — uśmiechnęła psotnie — więc do zobaczenia, Klaus.
— Do zobaczenia, Caroline — wyszeptał, wpatrując się w jej plecy z uśmiechem, który miał tyle nadziei w sobie.
— Gdzie ukrywałeś taką kobietę cudu? — zapytał Marcel troszeczkę rozbawiony, ale i też z podziwem.
— W Mystic Falls — odpowiedziała Rebekah, objęta przez Marcela, uśmiechając się radośnie.

***

Pięć lat później, Klaus otrzymał list z biletem do Paryża. Uśmiechnął się radośnie, czytając wiadomość, gdzie jedynie było: Jesteś gotowy na pokazanie mi świata? Dlatego zacznijmy od Paryża! Klaus zbiegł po schodach, omal nie przewracając się na nich, był za bardzo szczęśliwy, że aż nogi mu się trzęsły. Machając do rodziny listem i biletem, przemówił:
— Ona jest gotowa! Ona jest gotowa! — krzyknął.
— Kto jest gotowy? — zapytał Marcel, spoglądając na Klausa rozbawiony.
— Caroline, ona jest gotowa. Właśnie wysłała mi bilet do Paryża. — Uśmiechnął się.
— Dlaczego wszyscy się uśmiechają? — zapytała Hope, gdy weszła do rodzinnego zgromadzenia. Uniosła brew, spoglądając na swojego ojca z ciekawością.
— Twój staruszek wyrusza w podróż życia! — oznajmił mieszaniec, a potem spoważniał, spoglądając na córkę. — Hope, jeśli będziesz...
— Tato, poradzę sobie, nie musisz się przejmować. Baw się dobrze na podróży życia. Zasłużyłeś na to.
— Dalej, Nik, łap swoje szczęście — oznajmiła Rebekah, a jej kąciki ust uniosły się do góry. Szczęście jej brata, było także jej.
— Będę, siostro. — Jego uśmiech nigdy nie znikał.
Pożegnał się z rodziną, a następnie się szybko pakował, nie przejmując się, że może czegoś zapomnieć. Zawsze mógł sobie to kupić, w końcu było go stać, teraz chciał jak najszybciej dotrzeć na lotnisko, gdzie ją spotka.
Marcel obiecał, że dostarczy go na lotnisko, a Klaus się zgodził, ale po drodze żałował, bo jechał zdecydowanie za wolno, dlatego w drodze zmienili się miejscami. Lgnął przez autostradę, jakby zaraz miało się palić. Był za bardzo podekscytowany, żeby się przejmować.
— Wiesz, że teraz jesteś za wcześnie i będziesz musiał na nią poczekać? — zapytał Marcel, spoglądając z uniesioną brwią do góry.
— Dla niej warto — wyznał. Marcel jedynie pokręcił głową, a po chwili ponownie się z nim pożegnał, życząc mu udanej podróży. Wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając Klausa samego.
Niklaus wszedł na lotnisko ze swoją walizką i musiał czekać ponad dwie godziny na Caroline. Był o wiele za wcześnie, ale mu to nie przeszkadzało. Usiadł na krześle, wcześniej zakupując wszystko dla siebie i dla Caroline. Kupił więcej, bo nie wiedział, co konkretnie chciałaby jego miłość. Wiele razy spoglądał na zegarek na ręce, widząc, że jeszcze dużo czasu mu zostało. Chodził po lotnisku, nawet wszedł do sklepu z ubraniami, gdzie kupił sukienkę dla Caroline. Klną pod nosem, gdy widział, że nie mijało dużo czasu, który tak bardzo się dla niego dłużył. Miał go za wiele czasu, że wymyślał sobie różne wymówki, dlaczego blondynka miałaby się nie pojawić, ale w końcu się uradował, gdy zobaczył ją z dwiema walizkami, uśmiechała się, częściowo rozbawiona, widząc jego dobytek, który zrobił na lotnisku.
— Długo czekałeś? — zapytała.
— Nie, przed chwilą właśnie dotarłem. — Uniosła brew, wcale mu nie wierząc. — Dobra, byłem dwie godziny wcześniej — odpowiedział, kiedy Caroline zaczęła się śmiać, wyginając się z rozbawienia.
— Jesteś niecierpliwy — odparła, gdy się uspokoiła, ale uśmiech pozostał.
— Tylko, jeśli chodzi o ciebie, kochanie — wyznał.

***

Przez rok zwiedzili wiele krajów, Caroline poznawała świat, ale Klaus również odkrywał wiele, czego jeszcze nie wiedział. Zawsze spoglądał na kobietę, którą kochał i ona też miała do niego uczucia. Już się ich nie bała, wyznała mu, jak bardzo go kocha i że jest jej ostatnią miłością. Ostatni przystanek mieli w Tokio, zanim wrócą do domu. Klaus westchnął, spoglądając, jak blondynka była zachwycona widokiem tego bajecznego miasta. Niklaus uklęknął na jedno kolana, wyciągając z płaszcza pierścionek, tak bardzo się bał, że mogłaby go odrzucić, bo to było za wcześnie. Caroline odwróciła się do Klausa i od razu dostrzegła go na kolanach. Nie potrafiła nic powiedzieć z zaskoczenia i niedowierzania. Otworzyła usta, żeby je po chwili zamknąć.
— Znamy się ponad dwadzieścia pięć lat. kochałem cię tak długo i wciąż to robię. Od tak dawna czekałem, aż będziesz moja, a teraz moje marzenie się spełnia, dlatego chciałbym prosić cię o rękę. Dawniej było, że musiałbym zapytać o zgodę twojego ojca, który nie udzieliłby mi pewnie tej zgody, ale dzisiaj, po dwudziestu pięciu latach naszej znajomości, pytam się ciebie, Caroline Elizabeth Forbes, czy zostaniesz ze mną na wieczność, będąc moją żoną? — zapytał Klaus, nie mogąc oddychać, gdy wymiał te słowa jednym tchem. Był przerażony i to bardzo, albo jego przyszłość mogła się zmienić na lepsze, albo na gorsze.
Caroline kiwnęła głową, przykładając złożone ręce jak do modlitwy do swoich ust. Z jej oczów zaczęły lepiej łzy szczęścia.
— Tak, Klaus, zostanę twoją żoną — wyszeptała, uśmiechając się promiennie. To był szczęśliwy dzień. Niklaus się roześmiał ze szczęścia i zaczął się kręcić z Caroline w kółko.
— Jestem taki szczęśliwy, bałem się, że mnie odrzucisz.
— Hej, rok temu zgodziłam się zostać twoją ostatnią miłością, wiedziałam, w co się pakowałam, a ślub z facetem, którego pokochałam, to coś więcej, niż oczekiwałam. Jestem tak bardzo szczęśliwa.

***

W dzień ślubu zjawili się najważniejsi, przyszedł Alaric z bliźniaczkami, Freya z żoną, Rebekah z mężem, Kol z Daviną, Vincent też został zaproszony, Hope dumnie stała przy swoim ojcu. Była taka szczęśliwa, że znalazł swoje szczęście u boku Caroline. Zostali nawet zaproszeni Salvatore'owie, ale tylko Damon przyszedł, tłumacząc pannie młodej, że Elena nie chciała przyjść. Jedynie kiwnęła głową, bo w końcu rozumiała. Była rozczarowana, że jej przyjaciółka nie przyszła, ale miała przy sobie Bonnie, która ją wspierała. Zaakceptowała związek Caroline i Klausa, mimo że nie przepadała za nim, ale dla przyjaciółki to zrobiła i go zaakceptowała. W końcu zobaczyła, że Klaus naprawdę się zmienił. Największym zaskoczeniem było, gdy Caroline odkryła, że Enzo też był, a ostatnim razem pamiętała, że był martwy, ale Bonnie dała radę i go przywróciła do życia.
— Bądź szczęśliwy, tato — powiedziała Hope, tańcząc na weselu razem z ojcem.
— Będę — odpowiedział z uśmiechem, spoglądając już na swoją żonę — już jestem szczęśliwy.
Caroline tańczyła ze swoim przyjacielem, uśmiechając się promiennie.
— Wyglądasz olśniewająco, piękna — wyznał Enzo — więc, słabość do akcentów?
Blondynka się roześmiała, ale kiwnęła głową.
— Szczególnie, gdy należy on do pierwotnej hybrydy, ale nie mów mu tego, nie chcemy, żeby jego ego się powiększyło.
— Będę milczeć jak trup — powiedział brunet.
— Lepiej, żeby nie trup, Bonnie sporo się napracowała, żeby ciebie przywrócić — oznajmiła Caroline.
— Mam szczęście, że mam taką wspaniałą dziewczynę. Jest niezwykła.
— Tak, jest. — Zgodziła się z nim wampirzyca. — Masz ogromne szczęście, że ją masz.
— Klaus również ma szczęście, że ciebie ma.
Caroline jedynie się uśmiechnęła, gdy po chwili poczuła czyjąś obecność przy sobie.
— Czy mogę odzyskać moją żonę? — Klaus stanąć obok, spoglądając na Enzo.
— Tak, możesz, przy barze czeka na mnie cudowna dziewczyna — wyznał, oddalając się do Bonnie.
— Mam nadzieję, że uratowała pani dla mnie taniec, pani Mikaelson?
— Tak, z przyjemnością z panem zatańczę, panie Mikaelson. — Caroline uśmiechnęła się, chwytając dłoń, którą zaoferował jej mąż. Zaczęli razem tańczyć w swoich ramionach. — Czy przez tysiąc lat wyobrażałeś sobie, że ożenisz się pewnego dnia?
— Jedynie, gdy byłem człowiekiem, pewnie ożeniłbym się z dziewczyną z wioski, którą musiałby zaakceptować Mikael, miałbym pewnie dużo dzieci, bo wtedy posiadało się sporą rodzinę, ale jak stałem się wampirem, nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę miał dziecko, czy żonę. Hope i ty to największe szczęście, jakie mnie spotkało. Każdego dnia dziękuję, że mogę mieć was obie.
— Kocham cię, Klaus — wyszeptała Caroline, kładąc głowę na jego ramieniu.
— Też cię kocham, Caroline — szepnął, całując ją w czubek głowy.

Komentarze

Prześlij komentarz