One Shot: Klaroline "Mój mały wilk" [087]
Para: Klaus & Caroline (Klaroline)
Serial: Pamiętniki Wampirów/The Originals
Gatunek: Fantasy
Autor: Shrew
— Enzo? — zapytała, wstając ze swojego miejsca. — Kto to jest? — Wskazała na nieznajomego.
— Nie mam pojęcia, kręcił się pod akademikiem i wyglądał trochę podejrzanie, a przy nim znalazłem to okropieństwo — odparł, spoglądając na szczeniaka. Psina od razu piskliwie zaszczekała, próbując uwolnić się od Enzo.
— Zostaw tego psa — powiedziała, zabierając białą kulkę w rąk przyjaciela. Pies od razu się uspokoił, kiedy Caroline go przejęła. Zaczęła go głaskać.
Enzo uniósł brew, a kiedy miał coś skomentować w tej sprawie, zaczął dzwonić telefon nieznajomego, więc od razu wyjął go z kieszeni i odebrał od nieznanego numeru.
— Witaj, znalazłem twojego przyjaciela. Nie podobało mi się, że kręcił się podejrzanie, więc skręciłem mu kark. Może odpowiesz mi na parę pytań?
— Kim do cholery jesteś? — Usłyszał wkurzony kobiecy głos. Uśmiechnął się rozbawiony.
— Kochanie, co tyle złości w jednym zdaniu? I jak sobie przypominam, to ja miałem pytać. — Zachichotał.
— Gdzie jest Josh?!
— Śpi na podłodze — wyjaśnił spoglądając na młodego wampira pod nogami. — To twój przyjaciel, a może chłopak?
— Zamknij się, chcę rozmawiać z Caroline! — powiedziała Rebekah.
— Piękna, do ciebie — rzekł Enzo, podając telefon Caroline, która siedziała na łóżku razem z pupilem. Uśmiechała się, ciągle go głaszcząc, ale nie mogła zignorować faktu, że oczy miał do kogoś znajomego podobne. — Jestem pewny, że gdyby była na miejscu, od razu zaczęłaby gryźć.
— Cześć?
— Caroline, masz słaby gust u mężczyzn, ale co mogłam się dziwić. — Caroline przewróciła oczami, słysząc zniewagę od pierwotnej.
— Dla twojej informacji, Enzo nie jest moim chłopakiem, jest przyjacielem, a po drugie, nie powinno cię obchodzić, z kim się umawiam — powiedziała blondynka. — Rebekah, jeśli zadzwoniłaś tylko po to, żeby mi dopiekać, to daruj sobie.
— Nie dzwonię, żeby mówić o twoim guście, pewnie widzisz białego szczeniaka? — spytała, a Caroline spojrzała na psa, który był na jej kolanach. — Masz się nim zająć, bo inaczej cię zabiję, jeśli coś mu się stanie.
— Mam się zająć twoim psem? — Zadała pytanie z wątpieniem.
— Nie masz się zajmować głupim psem, masz się zajmować moim bratem!
— Nie! To nie on! — powiedziała zaskoczona, jeszcze raz spoglądając na zwierzaka z rozszerzonymi oczami. — To nie może być Klaus! Czy znudziło ci się i postanowiłaś mnie podręczyć? Bo twój kieski żart nie jest śmieszny!
— Caroline, to Nik, mój brat.
— Ale jak? — zapytała.
— Nik zadarł z pewnym sabatem, przez co pewna czarownica zmieniła go w szczeniaka, ale musisz przyznać, że wiedźma była pomysłowa — wyjaśniła, a Klaus warknął, słysząc odpowiedź swojej siostry. Może zamienili go w szczeniaka, ale wciąż miał dobry słuch. — Nik, zamknij się! Rozmawiam z twoją dziewczyną, nie z tobą!
— Nie jestem jego dziewczyną! — odparła od razu Caroline i spojrzała na szczeniaka, który miał taką minę, że przypominał jej Klausa. Enzo zaczął się śmiać, przez co Klaus zaczął szczekać, kiedy brunet zaczął drażnić zwierzaka. — Klaus! Nie ma gryzienia moich przyjaciół! Enzo, czy chcesz być martwy?! Jestem pewna, że jego ugryzienie może być śmiertelne.
Klaus wyglądał na oburzonego, kiedy Caroline zaczęła pokazywać palcem, jakby karciła małe dziecko.
— Czy możesz uspokoić ten cyrk? — warknęła Rebekah, przez co usłyszała warknięcie Klausa. — Dziękuję, teraz wróćmy do naszej rozmowy, więc tak, Nik musi zostać u ciebie, podczas, gdy moja rodzina szuka rozwiązania, jak przywrócić mojego brata.
— Dlaczego ja?
— Nik ma więcej wrogów, niż przyjaciół — rzekła pierwotna, tak, jakby to było oczywiste, a Caroline kiwnęła głową, zgadzając się z tym. — Dlatego musisz chronić mojego brata. Josh ma kartę bankową Nika, więc możesz z niej korzystać i tak nie zauważyłby różnicy. Masz jeszcze do dyspozycji jego samochód, kluczyki dostaniesz od Josha, gdy tylko się obudzi. Nikt nie może wiedzieć, że u ciebie jest mój brat, nawet twoi przyjaciele — powiedziała blond pierwotna. — Baw się dobrze — dodała, a następnie się rozłączyła.
Caroline spojrzała na Klausa, a potem na Enzo, który z ciekawością spoglądał na hybrydę i swoją przyjaciółkę.
— Nigdy nie pomyślałbym, że poznałbym wielką złą hybrydę w takiej formie. Miło mi cię poznać, kolego. Dużo o tobie słyszałem — odparł Enzo, uśmiechając się rozbawiony, a Caroline westchnęła, uspokajając Klausa, który był już zdolny do ataku.
— Enzo, najlepiej będzie, jeśli sobie wyjdziesz. Nie możesz go drażnić, jeśli nie chcesz być ugryziony. Jestem pewna, że lekarstwo w tej chwili jest niedostępne — oznajmiła dziewczyna.
— Jak sobie życzysz, piękna — odparł, a następnie skierował się w stronę drzwi.
— Enzo! Nie mów nikomu, że to Klaus — powiedział, a on kiwnął głową, a po chwili wyszedł.
Caroline spojrzała na szczeniaka.
— Jeśli chcesz tu mieszkać, musisz przestrzegać parę reguł — zaczęła, a kiedy miała uwagę Klausa na sobie, kontynuowała. — Nie możesz gryźć moich przyjaciół. — Niklaus kiwnął swoją małą główką. — Nie możesz spać w moim łóżku. — Spojrzał na nią tak, jakby właśnie powiedziała coś zabawnego. Pokręciła tylko głową, nie chcąc nawet zaczynać. — Elena i Bonnie nie mogą wiedzieć o tobie, więc musisz udawać szczeniaka. Klaus, nie patrz tak na mnie! — odparła, gdy ujrzała niezgodę w jego oczach. — Chyba nie muszę się martwić o jedzenie moich butów lub sikanie w pokoju. — Zachichotała, gdy tylko Klaus warknął w niezgodzie. — Żartuję — odparła, a potem spojrzała na niego trochę inaczej, łagodnie i z delikatnym uśmiechem. — Wiedziałam, że możesz mieć cztery łapy, ale nie spodziewałam się, zobaczyć ciebie w takim stanie. Czy powinnam kupić smycz?
Niklaus warknął obrażony, spoglądając na Caroline.
— Wiem, że ci się to nie podoba, ale musisz udawać szczeniaka, jeśli nie chcesz, żeby nikt nie wiedział, że tu jesteś. Akcesoria dla zwierzaków będą konieczne.
— Ała, ale boli mnie głowa — powiedział Josh, który ocknął się i usiadł opierając się ręką, a drugą masując głowę.
— Hej, chcesz trochę krwi? — zapytała, podchodząc do mini lodówki, którą dostała od Klausa na zakończenie szkoły. Wyciągnęła woreczek krwi, a potem podała wampirowi. — Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?
— Nie, krew mi wystarczy — odpowiedział, kiedy stał już na nogach. Wciąż był zaskoczony, że przyjaciel Klausa, był taki miły. — Jesteś naprawdę miła, sądziłem, że przyjaciel Klausa, będzie taki, jak on.
Caroline zachichotała, uśmiechając się rozbawiona.
— Szok, prawda? — spytała, a on kiwnął głową. Klaus zaczął szczekać, biegając między nogami Caroline. Był zły, że już nie miał tej uwagi, którą dostał od blondynki wcześniej. Josh od razu odskoczył, obawiając się ugryzienia. — Klaus! Uspokój się! — krzyknęła, a potem spojrzała na młodego wampira. — Nie musisz się bać. Na mojej warcie nikt nie zostanie ugryziony, prawda Klaus? — zapytała, spoglądając na szczeniaka, który kiwnął tylko niechętnie głową.
— Wow. — Jedynie co Josh mógł powiedzieć, a po chwili wyciągnąć z kieszeni kartę i klucze Klausa i wręczył ją blondynce. — Wierzę, że zostałaś poinformowana, jeśli wiesz, że to Klaus — powiedział, a jasnowłosa kiwnęła głową, odpowiadając na jego pytanie.
Po chwili Josh wyszedł, zostawiając Caroline i Klausa samych. Blondynka usiadła i spojrzała na mieszańca, który z ciekawością spoglądał na dziewczynę.
Deszcz padał za oknami wczesnym rankiem. Niebo było pochmurne, a krople deszczu odbijały się o parapety i chodniki. Caroline spała wtulona w swoją poduszkę. W ulewne dni zawsze sypiała spokojnie, wtedy nie można było jej obudzić. Powoli otworzyła oczy, a przed sobą ujrzała Klausa, zwiniętego w kulkę. Najwyraźniej musiał wejść do niej, gdy wczorajszego dnia położyła się spać. Wampirzyca tylko pokręciła głową, ale kontynuowała spanie, nie przejmując się, że pierwotny jest w jej łóżku. Gdyby był w swoim zwyczajnym stanie, od razu rzuciłaby go na podłogę. To było inaczej odczuwalne, gdy był psem. Jego bliskość nie wczuwała na nią tak, jak wtedy, gdy był sobą, Klausem Mikaelsonem.
Caroline przebudziła się, usiadła w łóżku i jęknęła, przecierając oczy, Spojrzała na Klausa, który obserwował ją, machając ogonem. Ten widok był przeuroczy, a jedynie czego brakowało, to jego przecudownych dołeczek.
— Mówiłam, żebyś nie wchodził do mojego łóżka — powiedziała blondynka, uśmiechając się delikatnie z nutką rozbawienia. — Pewnie inaczej sobie wyobrażałeś dostanie się do mojego łóżka. — Zaśmiała się. Niklaus jęknął, chowając pysk w łapkach. Z pewnością chciał, żeby był w tej sytuacji sobą.
Ich chwilę przerwało otworzenie się drzwi, w których się pojawiła Elena. Stała w drzwiach, nie mogąc się rozstać ze swoim chłopakiem.
— Nie musisz jeszcze odchodzić. Możemy ten czas wykorzystać w coś pożytecznego — przemówił Damon, obejmując brunetkę. Caroline się skrzywiła, gdy wymówił kolejne zdanie. — Może pod prysznicem — szepnął uwodzicielsko.
— Nie ma seksu pod prysznicem! — krzyknęła. Caroline wstała i podeszła do przyjaciół. — Witaj, Damonie. Żegnaj, Damonie — oznajmiła, zatrzaskując drzwi, potem spojrzała na Elenę z nie smacznością.
— Blondi, zazdrościsz mi i Elenie, że możemy uprawiać seks w każdej chwili. Czy zadzwonić pod alarmowy numer, który zwie się Klaus? — zapytał brunet, ponownie wchodząc do pokoju. Policzki Caroline się zaczerwieniła, a ona nie wiedziała, czy to z powodu słów Damona, czy poprostu przez to, że Klaus był tutaj i wszystko uważnie słuchał. Salvatore uśmiechnął się, widząc reakcję wampirzycy. Objął ją ramieniem, przez co jasnowłosa się skrzywiła. — Może następnym razem zaliczycie łóżko, a nie las.
— Zamknij się! — warknęła, odsuwając się. — Nie będzie kolejnego razu.
— Czy to pies? Kocham psy! — Usłyszeli podekscytowany głos Eleny, która zauważyła szczeniaka. Klaus od razu zaczął warczeć, gdy sobowtór zaczął do niego podchodzić. Caroline się przeraziła i zatrzymała przyjaciółkę, zanim zostałaby ugryziona.
— On nie lubi za bardzo ludzi — wyjaśniła, pocierając się o kark. — Lepiej nie zbliżać się do niego, jeśli nie chcecie, żeby was ugryzł — i zabił, pomyślała w myślach.
— Na cholerę ci ten głupi pies? — Damon spojrzał z ciekawością na Caroline.
— Znalazłam go, kręcił się w okolicy. Był samotny, więc go przygarnęłam — rzekła, wymyślając na szybko jakieś kłamstwo, na szczęście jej uwierzyli.
— Towarzystwo dobrze ci zrobi — stwierdziła Elena, uśmiechając się. — Jak ma na imię?
— Imię? — Spanikowała.
— Tak, imię, Blondi.
— Jeszcze nie nadałam mu imienia. Możecie pomóc, jak chcecie.
Damon uśmiechnął się wrednie, zanim przemówił:
— Klaus.
— Co?! Jaki Klaus? Gdzie? — Przerażona, że Damon mógł odkryć prawdę, przemówiła.
— Pies będzie nazywał się Klaus — odparł. — Zabawnie będzie do niego wołać: "Klaus, do nogi!", "Klaus, aport!", "Klaus, zostaw!", "Klaus, nie wolno!". — Roześmiał się, a Elena uśmiechnęła się troszeczkę rozbawiona.
Szczeniak zaczął szczekać, słysząc zniewagę od Damona. Zszedł z łóżka i podbiegł do niego, żeby go ugryźć. W miarę szybko, Caroline go złapała, przez co Niklaus się uspokoił, ale wciąż był wściekły.
— Damon, czasem jesteś naprawdę głupi.
Salvatore popatrzył na zwierzaka z niesmakiem.
— Małe, a takie wredne.
Damon wyszedł, a Caroline odetchnęła z ulgi. Położyła Klausa na swoim łóżku, każąc mu, żeby się uspokoił.
— Masz nad nim władzę — powiedziała Elena, która siedziała na swoim łóżku. — Mówiłaś, że znalazłaś go niedawno, a jest tak przyjaźnie do ciebie nastawiony.
Caroline wzruszyła tylko ramionami, uśmiechając się z drobnym grymasem, ale brunetka tego nie zauważyła.
— Samo wychodzi.
Caroline siedziała z laptopem na kolanach, a Klaus leżał obok niej. Przeglądała sklepy internetowe, zakupując potrzebne rzeczy dla zwierząt. W końcu natknęła się na ładną sukienkę, która jej zdaniem była piękna. Przygryzła wargę, spoglądając na zdjęcie niebieskiej tkaniny, ale problem był z ceną, nie mogła sobie pozwolić na taki wydatek, a od mieszańca nie chciała, w końcu to były jego pieniądze, nie mogłaby, żeby wydał na nią tak dużo. Klaus zauważył na co patrzyła, więc zaczął szczekać, merdając ogonkiem, żeby ją zachęcić do zakupu.
— Myślisz, że powinnam to kupić? Jesteś pewny? — zapytała niepewnie. Szczeniak zeskoczył z łóżka i poszedł po swoją kartę, którą Caroline położyła przed chwilą. Wziął ją w zęby i podał Caroline. — Czyli mam znaczyć, że nalegasz, żeby skorzystała z twojej karty? — Zaśmiała się, a Klaus kiwnął radośnie głową.
Klaus był u niej już ponad miesiąc. Nikt się nie zorientował, że nie był tak naprawdę psem. Elena i Bonnie niczego nie podejrzewali, może dlatego, że nie zwracali zbyt uwagi na nowe stworzonko Caroline. Obie dziewczyny ciągle były w pośpiechu, tym bardziej Bonnie, która z pewnością mogłaby zauważyć coś dziwnego w szczeniaku.
Caroline wyszła z łazienki przebrana na dzisiejszy dzień. Spojrzała na Klausa, który leżał na jej łóżku. Ciężko było zmusić pierwotnego, że nie może spać z nią, ale z czasem, miała dość walki o miejsce, gdzie będzie spał, więc się poddała i mu pozwoliła. I tak był małym stworzeniem, nic nie mógł zrobić, czego nie wyobrażała sobie, gdy miał ludzkie ręce.
Blondynka nie spodziewała się, że te kilka tygodni będą przyjemne. Było miło mieć towarzystwo Klausa, z którym mogła porozmawiać, który jej słuchał, bo to uwielbiam. Jej głos sprawiał, że łatwiej było się oswobodzić z tym, że był w ciele szczeniaka. Po prostu ona sprawiała, że wszystko było łatwiejsze.
— Chcesz wyjść do lasu? — spytała, spoglądając na szczeniaka. Mieszaniec od razu zerwał się z materacu, żeby po chwili znaleźć się przy drzwiach. Zaczął warczeć, gdy zauważył, że Caroline wzięła smycz, którą mu kupiła. Wciąż jej nienawidził, nie mógł znieść, że jakiś sznurek go przetrzymuje. — Wiem, że tego nie lubisz, ale daj spokój, to tylko na chwilę. Spróbuj udawać, że jesteś normalny. W lesie ci to zdejmę.
Klaus wciąż się opierał, aż w końcu przegrał, Klaus zawsze ulegał Caroline i nie potrafił z tym nic zrobić. Tylko ona wiedziała, jak do niego przemówić, jak wyrazić swoje zdanie, żeby pierwotny w końcu był pokonany.
Dotarli do miejsce, gdzie nikogo nie było. Caroline zdjęła smycz, która tak bardzo przeszkadzała mieszańcowi. Niklaus zaczął biegać, od reagując to, że jest w tym okropnym ciele. Często przychodzili do lasu, żeby Klaus miał więcej swobody, niż w pokoju akademickim, gdzie w większość czasu przebywały tam Bonnie i Elena, których nie tolerował, ale były przyjaciółkami Caroline, więc starał się trzymać grzecznie i daleko od dziewczyn.
Złotowłosa usiadła pod drzewem, nie przejmując się szczeniakiem. Wyciągnęła z torby książki, które wzięła, żeby pouczyć się na zajęcia. Miło spędzała czas z Klausem, gdy byli sami. Dobrze było mieć kogoś, do kogo mogła Caroline się odezwać. Lubiła jego obecność.
Później zaczął jej dzwonić telefon, więc odłożyła podręczniki i sięgnęła po komórkę. Spojrzała na ekran, widząc imię jej najlepszego przyjaciela. Od razu odebrała.
— Stefan, czy coś się stało?
— Tak, jakiś facet przyjechał do ciebie, ciągle mówi coś o Klausie, przedstawił się jako Marcel. Musisz jak najszybciej przyjechać do akademika.
— Zaraz tam będę — odpowiedziała Caroline. Połączenie się zakończyło, a ona sapnęła, gdy ujrzała przed sobą Klausa. — Nawet jako zwierzę się do mnie zakradasz — odparła, a potem dodała. — Czy znasz Marcela? — spytała, a Klaus kiwnął głową, że tak. — Jest twoim wrogiem? — Niklaus przez chwilę się zastanawiał, aż zaprzeczył. — Dobrze. — Odetchnęła. — Musimy wracać.
Jakiś czas później oboje stanęli przed drzwiami. Klaus zatrzymał się, przepuszczając Caroline pierwszą, nawet jako zwierzę, wciąż miał w sobie maniery.
— Ten pies jest dziwny — stwierdził Damon, który stał przy oknie, czujnie spoglądając na nieznajomego, który był w pokoju jego dziewczyny. — Caroline możesz wyjaśnić wszechmogącemu królowi Nowego Orleanu, że Klausa tutaj nie ma?
— Więc to jest ta słynna Caroline, która zgarnęła serce samego Klausa Mikaelsona — powiedział Marcel, spoglądając na blondynkę, uśmiechając się swoim słynnym uśmiechem, jakby był prowadzącym w programie. Klaus zaczął warczeć, a ciemnoskóry zaczął się śmiać. — Klaus, spokojnie, nie musisz się denerwować. — Spojrzał na zwierzę, zaskakując przyjaciół Caroline.
— To jest Klaus? Jezu, ja go uważałam za słodkiego — wyznała Elena, stawiając krok w tył.
— Nie wiem, co jest gorsze, świadomość, że Klaus był tutaj tak długo, czy fakt, że własna dziewczyna uważała go za słodkiego — przemówił ponuro Damon.
— Myślałam, że jest psem — usprawiedliwiła się Gilbert. — Dlaczego nam nie powiedziałaś, że Klaus jest w ciele psa? Jak?
Damon nagle zaczął się śmiać, pamiętając dzień, kiedy zasugerował imię dla szczeniaka. Jak na ironię, zgadł jego prawdziwe imię.
— Klaus jest psem. — Zaśmiał się Damon, wycierając łzy śmiechu. Klaus od razu zaczął warczeć, ale Caroline go zatrzymała, podnosząc na ręce. Teraz się cieszyła z jego małego ciała.
— Czy chcesz zostać ugryziony przez hybrydę? Nie będę mogła wiecznie go powstrzymać, żeby ciebie nie ugryzł! — warknęła Caroline, a potem spiorunowała wzrokiem hybrydę. — Była mowa, nie ma gryzienia ani moich przyjaciół, nawet Damona i innych ludzi. — Z powrotem postawiła Klausa na cztery łapy.
— Rebekah znalazła rozwiązanie, żeby z powrotem przywrócić Klausa do swojego strasznego ja, ale jest mały problem, wiedźma rzuciła zaklęcie, a jedynym lekarstwem jest zbyt banalne, ale też bardzo pomysłowe, żeby odwrócić zaklęcie, Klaus potrzebuje osoby, którą kocha i która go także kocha — wyjaśnił Marcel.
— Niech to zrobi Rebekah, albo Elijah, oni go kochają — oznajmiła Caroline.
— Osoba, która go kocha, w sensie romantycznym — rzekł brązowo skóry. — Wiedźma myślała, że Klaus pozostanie w tym ciele na zawsze, bo kto pokochałby go, przestań warczeć Klaus, mówię, jak jest, ale Rebekah mówi, że możesz być rozwiązaniem Klausa.
Caroline spojrzała w sufit, wzdychając.
— Nienawidzę tej bajki o żabie.
— Blondi, pomyśl sobie, że to piękna i bestia — odparł Damon, uśmiechając się głupkowato.
— Moją ulubioną bajką był czerwony kapturek — poinformowała Salvatore'a. Podniosła palec, gdy Damon miał to skomentować. — Nawet nie mów nic o złym wilku.
— Sama to powiedziałaś.
Postanowiła go zignorować, więc zwróciła się do Marcela.
Caroline spojrzała na Klausa, a potem na Enzo, który z ciekawością spoglądał na hybrydę i swoją przyjaciółkę.
— Nigdy nie pomyślałbym, że poznałbym wielką złą hybrydę w takiej formie. Miło mi cię poznać, kolego. Dużo o tobie słyszałem — odparł Enzo, uśmiechając się rozbawiony, a Caroline westchnęła, uspokajając Klausa, który był już zdolny do ataku.
— Enzo, najlepiej będzie, jeśli sobie wyjdziesz. Nie możesz go drażnić, jeśli nie chcesz być ugryziony. Jestem pewna, że lekarstwo w tej chwili jest niedostępne — oznajmiła dziewczyna.
— Jak sobie życzysz, piękna — odparł, a następnie skierował się w stronę drzwi.
— Enzo! Nie mów nikomu, że to Klaus — powiedział, a on kiwnął głową, a po chwili wyszedł.
Caroline spojrzała na szczeniaka.
— Jeśli chcesz tu mieszkać, musisz przestrzegać parę reguł — zaczęła, a kiedy miała uwagę Klausa na sobie, kontynuowała. — Nie możesz gryźć moich przyjaciół. — Niklaus kiwnął swoją małą główką. — Nie możesz spać w moim łóżku. — Spojrzał na nią tak, jakby właśnie powiedziała coś zabawnego. Pokręciła tylko głową, nie chcąc nawet zaczynać. — Elena i Bonnie nie mogą wiedzieć o tobie, więc musisz udawać szczeniaka. Klaus, nie patrz tak na mnie! — odparła, gdy ujrzała niezgodę w jego oczach. — Chyba nie muszę się martwić o jedzenie moich butów lub sikanie w pokoju. — Zachichotała, gdy tylko Klaus warknął w niezgodzie. — Żartuję — odparła, a potem spojrzała na niego trochę inaczej, łagodnie i z delikatnym uśmiechem. — Wiedziałam, że możesz mieć cztery łapy, ale nie spodziewałam się, zobaczyć ciebie w takim stanie. Czy powinnam kupić smycz?
Niklaus warknął obrażony, spoglądając na Caroline.
— Wiem, że ci się to nie podoba, ale musisz udawać szczeniaka, jeśli nie chcesz, żeby nikt nie wiedział, że tu jesteś. Akcesoria dla zwierzaków będą konieczne.
— Ała, ale boli mnie głowa — powiedział Josh, który ocknął się i usiadł opierając się ręką, a drugą masując głowę.
— Hej, chcesz trochę krwi? — zapytała, podchodząc do mini lodówki, którą dostała od Klausa na zakończenie szkoły. Wyciągnęła woreczek krwi, a potem podała wampirowi. — Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?
— Nie, krew mi wystarczy — odpowiedział, kiedy stał już na nogach. Wciąż był zaskoczony, że przyjaciel Klausa, był taki miły. — Jesteś naprawdę miła, sądziłem, że przyjaciel Klausa, będzie taki, jak on.
Caroline zachichotała, uśmiechając się rozbawiona.
— Szok, prawda? — spytała, a on kiwnął głową. Klaus zaczął szczekać, biegając między nogami Caroline. Był zły, że już nie miał tej uwagi, którą dostał od blondynki wcześniej. Josh od razu odskoczył, obawiając się ugryzienia. — Klaus! Uspokój się! — krzyknęła, a potem spojrzała na młodego wampira. — Nie musisz się bać. Na mojej warcie nikt nie zostanie ugryziony, prawda Klaus? — zapytała, spoglądając na szczeniaka, który kiwnął tylko niechętnie głową.
— Wow. — Jedynie co Josh mógł powiedzieć, a po chwili wyciągnąć z kieszeni kartę i klucze Klausa i wręczył ją blondynce. — Wierzę, że zostałaś poinformowana, jeśli wiesz, że to Klaus — powiedział, a jasnowłosa kiwnęła głową, odpowiadając na jego pytanie.
Po chwili Josh wyszedł, zostawiając Caroline i Klausa samych. Blondynka usiadła i spojrzała na mieszańca, który z ciekawością spoglądał na dziewczynę.
***
Deszcz padał za oknami wczesnym rankiem. Niebo było pochmurne, a krople deszczu odbijały się o parapety i chodniki. Caroline spała wtulona w swoją poduszkę. W ulewne dni zawsze sypiała spokojnie, wtedy nie można było jej obudzić. Powoli otworzyła oczy, a przed sobą ujrzała Klausa, zwiniętego w kulkę. Najwyraźniej musiał wejść do niej, gdy wczorajszego dnia położyła się spać. Wampirzyca tylko pokręciła głową, ale kontynuowała spanie, nie przejmując się, że pierwotny jest w jej łóżku. Gdyby był w swoim zwyczajnym stanie, od razu rzuciłaby go na podłogę. To było inaczej odczuwalne, gdy był psem. Jego bliskość nie wczuwała na nią tak, jak wtedy, gdy był sobą, Klausem Mikaelsonem.
Caroline przebudziła się, usiadła w łóżku i jęknęła, przecierając oczy, Spojrzała na Klausa, który obserwował ją, machając ogonem. Ten widok był przeuroczy, a jedynie czego brakowało, to jego przecudownych dołeczek.
— Mówiłam, żebyś nie wchodził do mojego łóżka — powiedziała blondynka, uśmiechając się delikatnie z nutką rozbawienia. — Pewnie inaczej sobie wyobrażałeś dostanie się do mojego łóżka. — Zaśmiała się. Niklaus jęknął, chowając pysk w łapkach. Z pewnością chciał, żeby był w tej sytuacji sobą.
Ich chwilę przerwało otworzenie się drzwi, w których się pojawiła Elena. Stała w drzwiach, nie mogąc się rozstać ze swoim chłopakiem.
— Nie musisz jeszcze odchodzić. Możemy ten czas wykorzystać w coś pożytecznego — przemówił Damon, obejmując brunetkę. Caroline się skrzywiła, gdy wymówił kolejne zdanie. — Może pod prysznicem — szepnął uwodzicielsko.
— Nie ma seksu pod prysznicem! — krzyknęła. Caroline wstała i podeszła do przyjaciół. — Witaj, Damonie. Żegnaj, Damonie — oznajmiła, zatrzaskując drzwi, potem spojrzała na Elenę z nie smacznością.
— Blondi, zazdrościsz mi i Elenie, że możemy uprawiać seks w każdej chwili. Czy zadzwonić pod alarmowy numer, który zwie się Klaus? — zapytał brunet, ponownie wchodząc do pokoju. Policzki Caroline się zaczerwieniła, a ona nie wiedziała, czy to z powodu słów Damona, czy poprostu przez to, że Klaus był tutaj i wszystko uważnie słuchał. Salvatore uśmiechnął się, widząc reakcję wampirzycy. Objął ją ramieniem, przez co jasnowłosa się skrzywiła. — Może następnym razem zaliczycie łóżko, a nie las.
— Zamknij się! — warknęła, odsuwając się. — Nie będzie kolejnego razu.
— Czy to pies? Kocham psy! — Usłyszeli podekscytowany głos Eleny, która zauważyła szczeniaka. Klaus od razu zaczął warczeć, gdy sobowtór zaczął do niego podchodzić. Caroline się przeraziła i zatrzymała przyjaciółkę, zanim zostałaby ugryziona.
— On nie lubi za bardzo ludzi — wyjaśniła, pocierając się o kark. — Lepiej nie zbliżać się do niego, jeśli nie chcecie, żeby was ugryzł — i zabił, pomyślała w myślach.
— Na cholerę ci ten głupi pies? — Damon spojrzał z ciekawością na Caroline.
— Znalazłam go, kręcił się w okolicy. Był samotny, więc go przygarnęłam — rzekła, wymyślając na szybko jakieś kłamstwo, na szczęście jej uwierzyli.
— Towarzystwo dobrze ci zrobi — stwierdziła Elena, uśmiechając się. — Jak ma na imię?
— Imię? — Spanikowała.
— Tak, imię, Blondi.
— Jeszcze nie nadałam mu imienia. Możecie pomóc, jak chcecie.
Damon uśmiechnął się wrednie, zanim przemówił:
— Klaus.
— Co?! Jaki Klaus? Gdzie? — Przerażona, że Damon mógł odkryć prawdę, przemówiła.
— Pies będzie nazywał się Klaus — odparł. — Zabawnie będzie do niego wołać: "Klaus, do nogi!", "Klaus, aport!", "Klaus, zostaw!", "Klaus, nie wolno!". — Roześmiał się, a Elena uśmiechnęła się troszeczkę rozbawiona.
Szczeniak zaczął szczekać, słysząc zniewagę od Damona. Zszedł z łóżka i podbiegł do niego, żeby go ugryźć. W miarę szybko, Caroline go złapała, przez co Niklaus się uspokoił, ale wciąż był wściekły.
— Damon, czasem jesteś naprawdę głupi.
Salvatore popatrzył na zwierzaka z niesmakiem.
— Małe, a takie wredne.
Damon wyszedł, a Caroline odetchnęła z ulgi. Położyła Klausa na swoim łóżku, każąc mu, żeby się uspokoił.
— Masz nad nim władzę — powiedziała Elena, która siedziała na swoim łóżku. — Mówiłaś, że znalazłaś go niedawno, a jest tak przyjaźnie do ciebie nastawiony.
Caroline wzruszyła tylko ramionami, uśmiechając się z drobnym grymasem, ale brunetka tego nie zauważyła.
— Samo wychodzi.
***
Caroline siedziała z laptopem na kolanach, a Klaus leżał obok niej. Przeglądała sklepy internetowe, zakupując potrzebne rzeczy dla zwierząt. W końcu natknęła się na ładną sukienkę, która jej zdaniem była piękna. Przygryzła wargę, spoglądając na zdjęcie niebieskiej tkaniny, ale problem był z ceną, nie mogła sobie pozwolić na taki wydatek, a od mieszańca nie chciała, w końcu to były jego pieniądze, nie mogłaby, żeby wydał na nią tak dużo. Klaus zauważył na co patrzyła, więc zaczął szczekać, merdając ogonkiem, żeby ją zachęcić do zakupu.
— Myślisz, że powinnam to kupić? Jesteś pewny? — zapytała niepewnie. Szczeniak zeskoczył z łóżka i poszedł po swoją kartę, którą Caroline położyła przed chwilą. Wziął ją w zęby i podał Caroline. — Czyli mam znaczyć, że nalegasz, żeby skorzystała z twojej karty? — Zaśmiała się, a Klaus kiwnął radośnie głową.
***
Caroline wyszła z łazienki przebrana na dzisiejszy dzień. Spojrzała na Klausa, który leżał na jej łóżku. Ciężko było zmusić pierwotnego, że nie może spać z nią, ale z czasem, miała dość walki o miejsce, gdzie będzie spał, więc się poddała i mu pozwoliła. I tak był małym stworzeniem, nic nie mógł zrobić, czego nie wyobrażała sobie, gdy miał ludzkie ręce.
Blondynka nie spodziewała się, że te kilka tygodni będą przyjemne. Było miło mieć towarzystwo Klausa, z którym mogła porozmawiać, który jej słuchał, bo to uwielbiam. Jej głos sprawiał, że łatwiej było się oswobodzić z tym, że był w ciele szczeniaka. Po prostu ona sprawiała, że wszystko było łatwiejsze.
— Chcesz wyjść do lasu? — spytała, spoglądając na szczeniaka. Mieszaniec od razu zerwał się z materacu, żeby po chwili znaleźć się przy drzwiach. Zaczął warczeć, gdy zauważył, że Caroline wzięła smycz, którą mu kupiła. Wciąż jej nienawidził, nie mógł znieść, że jakiś sznurek go przetrzymuje. — Wiem, że tego nie lubisz, ale daj spokój, to tylko na chwilę. Spróbuj udawać, że jesteś normalny. W lesie ci to zdejmę.
Klaus wciąż się opierał, aż w końcu przegrał, Klaus zawsze ulegał Caroline i nie potrafił z tym nic zrobić. Tylko ona wiedziała, jak do niego przemówić, jak wyrazić swoje zdanie, żeby pierwotny w końcu był pokonany.
Dotarli do miejsce, gdzie nikogo nie było. Caroline zdjęła smycz, która tak bardzo przeszkadzała mieszańcowi. Niklaus zaczął biegać, od reagując to, że jest w tym okropnym ciele. Często przychodzili do lasu, żeby Klaus miał więcej swobody, niż w pokoju akademickim, gdzie w większość czasu przebywały tam Bonnie i Elena, których nie tolerował, ale były przyjaciółkami Caroline, więc starał się trzymać grzecznie i daleko od dziewczyn.
Złotowłosa usiadła pod drzewem, nie przejmując się szczeniakiem. Wyciągnęła z torby książki, które wzięła, żeby pouczyć się na zajęcia. Miło spędzała czas z Klausem, gdy byli sami. Dobrze było mieć kogoś, do kogo mogła Caroline się odezwać. Lubiła jego obecność.
Później zaczął jej dzwonić telefon, więc odłożyła podręczniki i sięgnęła po komórkę. Spojrzała na ekran, widząc imię jej najlepszego przyjaciela. Od razu odebrała.
— Stefan, czy coś się stało?
— Tak, jakiś facet przyjechał do ciebie, ciągle mówi coś o Klausie, przedstawił się jako Marcel. Musisz jak najszybciej przyjechać do akademika.
— Zaraz tam będę — odpowiedziała Caroline. Połączenie się zakończyło, a ona sapnęła, gdy ujrzała przed sobą Klausa. — Nawet jako zwierzę się do mnie zakradasz — odparła, a potem dodała. — Czy znasz Marcela? — spytała, a Klaus kiwnął głową, że tak. — Jest twoim wrogiem? — Niklaus przez chwilę się zastanawiał, aż zaprzeczył. — Dobrze. — Odetchnęła. — Musimy wracać.
Jakiś czas później oboje stanęli przed drzwiami. Klaus zatrzymał się, przepuszczając Caroline pierwszą, nawet jako zwierzę, wciąż miał w sobie maniery.
— Ten pies jest dziwny — stwierdził Damon, który stał przy oknie, czujnie spoglądając na nieznajomego, który był w pokoju jego dziewczyny. — Caroline możesz wyjaśnić wszechmogącemu królowi Nowego Orleanu, że Klausa tutaj nie ma?
— Więc to jest ta słynna Caroline, która zgarnęła serce samego Klausa Mikaelsona — powiedział Marcel, spoglądając na blondynkę, uśmiechając się swoim słynnym uśmiechem, jakby był prowadzącym w programie. Klaus zaczął warczeć, a ciemnoskóry zaczął się śmiać. — Klaus, spokojnie, nie musisz się denerwować. — Spojrzał na zwierzę, zaskakując przyjaciół Caroline.
— To jest Klaus? Jezu, ja go uważałam za słodkiego — wyznała Elena, stawiając krok w tył.
— Nie wiem, co jest gorsze, świadomość, że Klaus był tutaj tak długo, czy fakt, że własna dziewczyna uważała go za słodkiego — przemówił ponuro Damon.
— Myślałam, że jest psem — usprawiedliwiła się Gilbert. — Dlaczego nam nie powiedziałaś, że Klaus jest w ciele psa? Jak?
Damon nagle zaczął się śmiać, pamiętając dzień, kiedy zasugerował imię dla szczeniaka. Jak na ironię, zgadł jego prawdziwe imię.
— Klaus jest psem. — Zaśmiał się Damon, wycierając łzy śmiechu. Klaus od razu zaczął warczeć, ale Caroline go zatrzymała, podnosząc na ręce. Teraz się cieszyła z jego małego ciała.
— Czy chcesz zostać ugryziony przez hybrydę? Nie będę mogła wiecznie go powstrzymać, żeby ciebie nie ugryzł! — warknęła Caroline, a potem spiorunowała wzrokiem hybrydę. — Była mowa, nie ma gryzienia ani moich przyjaciół, nawet Damona i innych ludzi. — Z powrotem postawiła Klausa na cztery łapy.
— Rebekah znalazła rozwiązanie, żeby z powrotem przywrócić Klausa do swojego strasznego ja, ale jest mały problem, wiedźma rzuciła zaklęcie, a jedynym lekarstwem jest zbyt banalne, ale też bardzo pomysłowe, żeby odwrócić zaklęcie, Klaus potrzebuje osoby, którą kocha i która go także kocha — wyjaśnił Marcel.
— Niech to zrobi Rebekah, albo Elijah, oni go kochają — oznajmiła Caroline.
— Osoba, która go kocha, w sensie romantycznym — rzekł brązowo skóry. — Wiedźma myślała, że Klaus pozostanie w tym ciele na zawsze, bo kto pokochałby go, przestań warczeć Klaus, mówię, jak jest, ale Rebekah mówi, że możesz być rozwiązaniem Klausa.
Caroline spojrzała w sufit, wzdychając.
— Nienawidzę tej bajki o żabie.
— Blondi, pomyśl sobie, że to piękna i bestia — odparł Damon, uśmiechając się głupkowato.
— Moją ulubioną bajką był czerwony kapturek — poinformowała Salvatore'a. Podniosła palec, gdy Damon miał to skomentować. — Nawet nie mów nic o złym wilku.
— Sama to powiedziałaś.
Postanowiła go zignorować, więc zwróciła się do Marcela.
— Co mam zrobić?
— Przyznajesz się, że masz uczucia do Klausa? — zapytała zaskoczona Elena. — Jak możesz kochać potwora?
— Tak samo, jak ty kochasz, Eleno — odpowiedziała Caroline, już nawet nie ukrywając swoich uczuć. Może kochała Klausa, ale to nic jeszcze nie znaczyło. Nagle zaczęła być zmęczona wiecznym dramatem Eleny i jej osądzaniem.
Caroline ponownie zapytała Marcela, co powinna zrobić.
— Wystarczy go pocałować, ale musisz zrobić to w Nowym Orleanie, bo inaczej to nie zadziała.
— Cudownie — odpowiedziała, a potem spojrzała na Klausa, który był przy jej stopach, który machał ogonem. Blondynka w tej chwili wyobraziła, że to oznaczało jego słynny uśmiech. — Pewnie jesteś zadowolony z obrotu spraw? — Zachichotała cicho.
***
W końcu Caroline, Klaus i Marcel przybyli do Nowego Orleanu. Ciemnowłosy siedział za kierownicą, a blondynka i mieszaniec za nim. Samochód zatrzymał się przed wielkim budynkiem, w którym mieszkali pierwotni. Od razu udali się do środka, gdzie Caroline mogła ujrzeć trzy osoby, a dwie, które znała.
— Wreszcie! — krzyknęła Rebekah. — Wyglądasz okropnie — powiedziała, badając Caroline od stóp do głów.
— Ciebie też miło widzieć.
— Czy Klaus ma obrożę? — zapytała inna blondynka, która wyglądała na nieco starszą od Caroline.
Rebekah zaczęła się śmiać, a Klaus od razu zaczął warczeć, żałując, że jego małe łapy nie mogą chwytać przedmiotów, na przykład takich jak sztylet.
— Nie odpowiadam za jego ugryzienia od teraz — wyjaśniła Caroline, wskazując na rozdrażnionego Klausa. — Czy możemy przejść do miejsca, gdzie całuję Klausa, a on wraca do swojego okropnego ja, a ja wracam do uczelni? — zapytała.
Chwilę później Caroline poznała Freyę, najstarszą siostrę z Mikaelsonów. To był szok. Freya wyjaśniła jak będzie wyglądać zaklęcie, które zrobi, kiedy Caroline ma zamiar pocałować Klausa. W bajce o żabie było o wiele łatwiej.
— Miejmy to za sobą — powiedziała, stając w kręgu, które wyczarowała Freya. Uniosła szczeniaka i spojrzała mu w oczy i przez chwilę wydawało jej się, że widzi w tych oczach uczucia, które ją przerażały. W końcu swoimi ustami dotknęła warg psa. Chwilę później nie całowała psa, a mężczyznę, którym był Klaus. Stał na własnych nogach, obejmując ją w talii, gdy oboje zatracili się w sobie. Zapomnieli o sytuacji, a chcieli tkwić w tej chwili, przy sobie.
W końcu się od siebie oderwali, a Klaus pierwsze co zrobił, zerwał z siebie obrożę, nienawidząc tego sznura.
— Co za okropieństwo! — odparł Niklaus, wzdychając z ulgi. Caroline zachichotała, a Klaus spojrzał na nią z uwielbieniem. — Dziękuję za wszystko, co zrobiłaś dla mnie, kochanie. — Wziął jej dłoń, którą pocałował, spoglądając w jej oczy. Blondynka zarumieniła się, słysząc jego akcent, którego tak dawno nie słyszała.
— Zrobiłbyś dla mnie to samo — szepnęła.
— Dla ciebie zrobiłbym wszystko — wyszeptał, łącząc na sekundę ich usta. — Wszystko — powtórzył — tylko dla ciebie.
— Nik, mógłbyś się ubrać! — krzyknęła Rebekah, rzucając w niego ubraniami. Caroline była zakłopotana, gdy uświadomiła sobie, że on jest nagi. Spoglądała wszędzie, tylko nie na niego, a szczególnie w miejsca, gdzie nie powinna.
— Kochanie, nie ma miejsca na moim ciele, którego nie widziałaś — powiedział Klaus, gdy zaczął się ubierać. Zachichotał, podchodząc do zawstydzonej dziewczyny. Tylko oni zostali w pokoju, reszta postanowiła dać im prywatność. — Już jestem ubrany. — Caroline spojrzała na niego. — Zaklęcie zadziałało — rzekł Niklaus, a oboje wiedzieli, co to znaczy. Dotknął jej twarzy, ciesząc się, że wreszcie może to zrobić po miesiącu, gdy przebywał z nią.
— Tak, zadziałało.
— Czyli masz do mnie uczucia. — Kiwnęła jedynie głową, nie mogąc tego powiedzieć na głos.
Spuściła głowę w dół, przygotowując się do tego, co miała powiedzieć.
— Klaus — zaczęła — to nic nie zmienia między nami. Ja będę na uczelni, a ty musisz zostać w Nowym Orleanie, przy swoim dziecku. Nie ma miejsce dla mnie.
— Zawsze będzie dla ciebie miejsce.
— Klaus, nie mogę, muszę wrócić — wyszeptała z zbolałym sercem. — Może mam do ciebie uczucia, ale to niczego nie zmienia.
— Rozumiem — oznajmił smutno, odwracając wzrok zraniony.
Caroline pocałowała go w policzek, a następnie wyszła z posiadłości. Z każdym kolejnym krokiem, czuła się okropnie. Bolało ją serce, ale robiła dobrze. Nie mogła być z Klausem, mimo że go kochała. Nagle się zatrzymała, spoglądając przed siebie. Od razu się odwróciła, pędząc do niego. Nie mogła go zostawić, nie, kiedy w końcu uświadomiła swoje uczucia.
— Nie mogę — wyszeptała, stając przed nim. Od razu złączyła swoje usta z nim, całując tak, jak jeszcze nigdy. W tym pocałunku była nowa obietnica, którą mu złożyła. — Nie mogę się już ukrywać, nie przed tobą. Nie mogę już ukrywać, że cię kocham — wyznała. — Chcę spróbować, ale nie mogę zostać w Nowym Orleanie, muszę wrócić do college'u, ale może dałbyś radę żyć w związku na odległość? — spytała, spoglądając na niego, czekając, co on powie.
— To więcej, niż oczekiwałem — wyjaśnił, całując jej knykcie u rąk. — Obiecałem, że będę czekać na ciebie wieczność, a dałaś mi więcej, niż oczekiwałem.
— Przedstawisz mnie Hope? Chyba powinnam mieć dobre reakcje z córką mojego faceta. — Caroline się uśmiechnęła, łapiąc za rękę Klausa. Od razu zaczął ją prowadzić do pokoju, gdzie była jego córka.
— Jestem pewny, że pokochasz ją. Ma swój pewien urok po tatusiu. — Klaus zachichotał, całując czubek głowy Caroline. Jasnowłosa jedynie się uśmiechnęła, ciesząc się z ryzyka, które podjęła.
aaa pomysł genialny!
OdpowiedzUsuńKlaus jako pies. Padłam z Twojego pomysłu XD
A. ania