One Shot: Klaroline "You will never be alone again" [083]


Para: Klaus & Caroline (Klaroline)
Serial: Pamiętniki Wampirów/The originals
Gatunek: Romans, Fantasy
Uwagi: Akcja dzieje się, gdy Caroline jest w ciąży z bliźniaczkami Joe i Alarica
Autor: Shrew

Caroline złapała się za ciężarny brzuch, kiedy odeszły jej wody. Zaczęła rodzić w niewłaściwym momencie, była przerażona, jeszcze nigdy nie bała się o swoje życie, a szczególnie, gdy miała w sobie bliźnięta, które muszą się narodzić. Usiadła przy ścianie w jaskini, mając nadzieję, że nikt tutaj jej nie znajdzie, że ludzie, którzy próbowali ją zabić, nie dostaną jej w swoje ręce. Pewien sabat wiedź dowiedział się o wampirzej ciąży, dlatego przybyli do Mystic Falls, żeby zabić Caroline i odebrać moc bliźniąt, która była najzwyczajniej silna.
— Proszę, tylko nie teraz — zapłakała, pocierając wypukły brzuszek. — Wiem, że jesteście przerażone, ale to naprawdę nie jest odpowiedni czas na poród.
Dzieci miały teraz tylko ją, kiedy Alaric nie żył. Zabili go, przepadł jako pierwszy wśród grupy Caroline. Wampirzyca ubolewała śmierć ojca bliźniaczek, nie chciała, żeby jej przyjaciela to spotkało, a teraz go nie było. Odszedł. Potem zabili Elenę, Stefana, Damona i Bonnie. Wszyscy umarli, a blondynka została sama.
Płakała, opłakując ich śmierć. Chciała, żeby ktoś był przy niej i wspierał, ale wszystkich straciła, tych, których kochała najbardziej, ale była jeszcze jedna osoba, pewna hybryda, która ma szczególne miejsce w jej sercu, ale go tutaj nie było. Był w Nowym Orleanie, z dala od niej, a ona żałowała, że nigdy nie wykorzystała jego oferty. Była zbyt dumna, żeby do niego pojechać, a teraz było już za późno, wiedziała, że umrze. Zabiją ją.
— Miałeś rację, byłeś moją ostatnią miłością. — Zaśmiała się smutno, a potem krzyknęła, gdy pojawił się kolejne skurcze. Chciała, żeby to piekło się skończyło.

***

Niklaus siedział w salonie z razem córką i Camille, która z uwielbieniem patrzyła na ojca i córkę. Lubiła takie momenty z Klausem, kiedy mogli znaleźć spokój między problemami. Nagle przed oczami Klausa pojawiła się kartka, zmarszczył brwi, ale złapał za papier. Szybko się zorientował, że list pochodził o wiedźmy Bennett.
— Czy wszystko w porządku, Klaus? — zapytała Cami, widząc jak szybko z pogodnego, stał się zmartwiony.

Klaus, tutaj Bonnie Bennett i nie napisałabym do ciebie, gdyby nie było naprawdę źle. Może siebie nie lubimy, ale zależy nam na tej samej osobie. Caroline ma kłopoty, potrzebuje twojej pomocy. Jest w niebezpieczeństwie, może umrzeć, jeśli nie przybędziesz na czas. Proszę, jeśli naprawdę ci na niej zależy, uratuj ją. Tylko ty jej zostałeś.

— Elijah! Rebekah! Freya! — krzyknął, wstając ze swojego miejsca, wcześniej podając córkę blondynce. Camille nigdy nie widziała takiego Klausa, który był zdruzgotany, bezradny. W jego oczach można było dostrzec bezsilność, ale także złość, która była skierowana na ludzi, którzy próbowali zabić jego Caroline.
— Co się dzieje, Niklaus? — Elijah wszedł do salonu, poprawiając swoją marynarkę. Spojrzał na brata, oczekując odpowiedzi. Zaraz po starszym bracie, weszła Rebekah.
— Jedziemy do Mystic Falls — zarządził
— Żartujesz sobie? — Rebekah uniosła brew, patrząc na brata.
— Skąd się wzięła taka nagła decyzja? — przemówił pierwotny, zastanawiając się, o co może chodzić Klausowi.
— Gdzie Freya? — zapytał Niklaus, ignorując pytania rodzeństwa. Tracił już cierpliwość, kiedy coraz więcej czasu przepadało.
— Jestem tutaj — odpowiedziała czarownica, kiedy weszła do pokoju, gdzie wszyscy przebywali. Założyła ręce razem i spojrzała na brata, który coraz bardziej kipiał ze złości? — Czego znowu potrzebujesz?
— Muszę pojechać do Mystic Falls, a do tego potrzebuję waszej pomocy — powiedział, a potem spojrzał na barmankę — a Cami zostanie z moją córką, aż do powrotu Hayley. — Kiwnęła tylko głową. — Caroline może umrzeć, nie mogę na to pozwolić. — Spojrzał na wszystkim takim wzrokiem, że aż zaniemówili. Jeszcze nigdy nie widzieli go takiego.
— Pomogę — odparła Rebekah. Może nie lubiła Caroline, ale dla brata zrobi wszystko, a dobrze wie, ile znaczy dla niego wampirzyca z Mystic Falls. Elijah skinął głową, dołączając do słowa siostry, a Freya także ustąpiła.
Cała czwórka udała się do samochodu Klausa, a mieszaniec podczas jazdy złamał pewnie prawie wszystkie zasady. Pędził przez ulice, pragnąc jedynie dotrzeć do jego ulubionej blondynki. Fakt, że coś mogło jej się stać, przerażała go. Jeszcze nigdy się nie bał o czyjeś życie, jak u Caroline.
— Jaki masz plan, bracie? Czy wiesz, co dzieje się w Mystic Falls? — zapytał Elijah. Siedział obok swojego młodszego brata, a jego siostry z tyłu.
— Nie mam pojęcia, wiem jedynie, że muszę pomóc Caroline. Wiedźma Bennett wysłała mi wiadomość, że Caroline potrzebuje pomocy, nie wyjaśniła niczego więcej.
— Kim jest Caroline? — szepnęła Freya do ucha Rebeki.
— Wiesz, siostro, że jesteśmy wampirami i możemy cię łatwo usłyszeć? — Klaus uniósł jedną brew, zerkając w lusterku wstecznym na starszą siostrę. — Jeśli chciałaś informacji, możesz mnie się zapytać.
— Nie odpowiedziałbyś mi, tak jakbym chciała — wyznała czarownica.
— Caroline to miłość Nika, Jezu. — Rebekah wyrzuciła z siebie.
— Myślałam, że Klaus jest zakochany w Cami.
— Boże, nie — wyjęczała młodsza blondynka. — To zawsze była Caroline, inaczej nie ściągałby całej rodziny, żeby wybrać się na małą wycieczkę do miejsca, gdzie matka nas przemieniła.

***

Zacisnęła usta, próbując nie wydawać żadnych dźwięków, ale to było prawie niemożliwe przy porodzie. Nie chciała, żeby ktoś ją usłyszał, a szczególnie nieodpowiedni ludzie, którzy pragnęli ją zabić. Wszyscy jej przyjaciele przepadli, walcząc o jej dobro. Stefan i Alaric nie żyli, a Caroline nie wiedziała, jak ma się Bonnie i Damon. Martwiła się o nich, nawet o starszego Salvatore'a. Może nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale to wciąż był jej przyjaciel.
Po jaskini można było usłyszeć ciężkie kroki, które zaniepokoiły blondynkę. Starała się oddalić jak najdalej, jak tylko mogła. Serce zaczęło bić bardzo szybko, wstrzymała oddech i z przerażeniem obserwowała wejście. Nagle ujrzała roześmianą twarz, jego spojrzenie było złowrogie, gdy patrzył na Caroline. Przykucnął przy dziewczynie i dotknął jej nogi, szybko wyrwała się z jego dotyku.
— Zaczęło się? — zapytał, dostrzegając pot na czole. — Słyszałem, że poród jest znacznie gorszy, gorszy od śmierci. Chyba mogę rozwiązać twój problem, skarbie.
— Nie jestem twoim skarbem — warknęła, mimo wszystko nie chciała pokazać przed nim strachu. Chciała być silna, taka jak widział ją Klaus. Mężczyzna się roześmiał. — Nie dotykaj mnie! — odparła, kiedy położył rękę na jej kolanie. Kopnęła go w twarz, przez co czarownik opadł na ziemię. Nie spodobało mu się to szczególnie, więc kiedy wstał, uderzył ją w twarz.
— Nie bądź głupia. Nie masz ze mną szans.
— Zostaw mnie! Zostaw mnie! — krzyknęła, gdy zaczął podchodzić do niej z nożem. — Nie dotykaj moich dzieci!
— To nie są twoje dzieci, ich rodzice nie żyją. Są sierotami.
— Nie, mają mnie, zawsze będą mnie mieć.
— Urocze, ale za niedługo ty i twoje dzieci będziecie martwe.

***

— Co się tutaj stało? — zapytała przerażona Rebekah, dostrzegając zniszczone Mystic Falls. To miasteczko nie było takie same, jak wtedy, gdy wyjechała. W oddali dostrzegła mężczyznę w mundurze policjanta, a po chwili rozpoznała twarz. — Matt! — krzyknęła, podbiegając. Ugryzła się w nadgarstek, ale on pokręcił głową. — Musisz pić, żeby przeżyć.
— Nie, jest dobrze — odparł, kiedy jego głowa znajdowała się na kolanach blondynki. Uśmiechnął się, gdy umierał. — Caroline jest w niebezpieczeństwie. Uratuj ją, jest w jaskini. — Zamknął oczy.
— Matt! Nie! Matt, proszę, obudź się! Matt, głupi, nie rób mi tego! — Szlochała. — Głupku, otwórz oczy! Matty — wyszeptała, kiedy po jej policzkach spływały łzy.
— Rebekah, on nie żyje — odpowiedział Elijah, dotykając ramienia siostry.
— Jest całkowicie martwy, jak reszta twoich byłych chłopaków — odparł Klaus niewzruszony sceną, która działa się przed nim. — Jeśli skończyłaś, to możemy ruszać dalej.
— Klaus, mógłbyś czasem pokazać serce — skarciła go Freya.
— Idę do lasu, jeśli skończycie, dołączcie do mnie — odparł, a następnie wampirzą szybkością zniknął.

***

Marcus chodził po jaskini i opowiadał Caroline, co zamierza z nią zrobić. Uśmiechał się złośliwie, gdy spoglądał na dziewczynę w bólu. Z powrotem uklęknął obok niej i złapał pasmo jej jasnych włosów.
— Powiedz mi, kto zamierza cię uratować? Twoi przyjaciele? Nie, zabiłem ich. Byli łatwym celem, sądziłem, że będzie trudniej dostać się do ciebie, a tu proszę, tak łatwo się tutaj dostałem. — Zaśmiał się. — Umarli przez ciebie, gdyby nie ty, wciąż byliby tutaj — wypowiedział, a Caroline przymknęła oczy z poczucia winy. Z jej policzka spłynęła pojedyncza łza. — Szkoda, żeby takie piękne stworzenie przepadło, ale nie mam innego wyjścia. Muszę cię zabić. — Dotknął jej policzka.
— Idź do piekła — wysyczała, plując na niego. Spojrzała na niego z wrogością, chciała, żeby mężczyzna umarł. Pragnęła, żeby ktoś wyrwać mu gardło.
— To nie ja umrę, tylko ty, ale powiedz teraz, kto cię uratuje, skarbie?
— Ja! — zasyczał Klaus, który wszedł do jaskini z rządzą śmierci. — Kto cię uratuje przede mną? — spytał, przyciskając Marcusa do ściany. — Kto powstrzyma mnie, żebym nie wyrywał ci serca?
— Klaus — wyjęczał przerażony czarownik. Dużo słyszał o Klausie, raz lub dwa go spotkał, ale nigdy jeszcze nie był tak blisko niego.
— Znasz moje imię. — Niklaus się roześmiał. — Powinieneś wiedzieć, że jeśli zadzierasz z Caroline, to zadzierasz ze mną, a ja tego nie lubię, dlatego cię zabiję z przyjemnością.
Caroline ucieszyła się, gdy tylko ujrzała Klausa. Odetchnęła z ulgą, ale wciąż miała kłopot z zbliżającymi bliźniaczkami. Krzyknęła, gdy poczuła kolejne skurcze. Dzieci były już w drodze.
— Klaus! — krzyknęła, przypominając mu o swojej obecności. Niklaus się otrząsnął, a następnie szybko wyrwał serce mężczyźnie, który próbował zabić Caroline.
Ruszył w stronę blondynki, ale się zatrzymał, gdy dostrzegł jej stan. Była w ciąży, a dodatku zaczął się poród. Jak to możliwe? Caroline rodziła, a był przerażony. Był tylko jedyną osobą, która mogłaby pomóc przyjąć dzieci na świat i to go przerażało.
Zabij kogoś? Z łatwością. Przyjmij poród? Boże, nie.
— Powiedz mi, że nie będziesz mdleć — oznajmiła Forbes, biorąc powolne oddechy, Po chwili ponownie krzyknęła, przymykając oczy, układając ręce wciśnięte w ziemię. — Klaus, będę rodzić.
Klaus uklęknął przy niej i złapał ją za rękę.
— Powiedz, kochanie, co mam zrobić.
— Na wojnie nie słyszałam takich krzyków, jak tutaj — odparła Rebekah, kiedy razem z Elijah'ą i Freyą dotarli do jaskini. Musieli się zająć ludźmi Marcusa, więc dlatego zajęło im tak długo. Blondynka zmarszczyła brwi, dostrzegając wampira w ciąży. — Cholerne, nie, jak to możliwe? Wampiry nie mogą się rozmnażać, albo nie, Nik jest dowodem.
Nagle ciało Caroline zaczęło wysychać. Bliźniaczki zaczęły czerpać moc od niej.
— Freya! Co się dzieje?
Nagle do pomieszczenia wbiegła Bonnie, a za nią Damon. Wiedźma uklękła przy Caroline, a blondynka odetchnęła z ulgą, widząc przyjaciółkę.
— Żyjesz, Bon.
— Tak, żyję, mnie i Damonowi udało się uciec — odparła Bonnie. — Te dzieci to syfoniści, czerpią moc od Caroline, przez co ją zabijają. Muszę zrobić tak, żeby skupili się na innym źródle.
— Przekieruj je na mnie — odparł stanowczo Klaus.
— W porządku, ciebie nie da się zabić — stwierdziła Bonnie.
— Nawet próbowaliśmy — skomentował Salvatore, ale w jego głosie nie było zwykłego sarkazmu, wciąż przeżywał śmierć swojego brata.
— Pomogę — odparła Freya, kiedy uklęknęła przed wampirzycą. Bonnie kiwnęła głową, a po chwili obie zaczęły wypowiadać zaklęcie. — Rebekah przyjmiesz poród — dodała, a Mikaelson zgodziła się i przygotowała się do zadania, które jej powierzyli. — Reszta może wyjść i pilnować wejścia.
— I tak miałem to zrobić. Powodzenia, Blondi — oznajmił Damon, wychodząc, a zanim Elijah.
Caroline przez cały czas ściskała rękę Klausa, czując straszliwy ból. Freya i Bonnie ciągle szeptali po łacinie, przekierowując dzieci, żeby czerpali moc z Klausa.
— Widzę główkę! — zawołała Rebekah wesoło. Zawsze takie sytuacje powodowały, że stawała się bardziej człowiekiem, niż mogła. Blondynka pragnęła zostać matką, założyć rodzinę, ale utknęła w nieśmiertelności. Wampiryzm miał swoje zalety, ale dla młodszej Mikaelson zawsze czegoś brakowało. Caroline dawała wszystko z siebie, żeby urodzić te dzieci, mocno ściskała rękę Klausa, wydając na świat bliźnięta, a Klaus starał się być tam dla Caroline. Wspierał ją, tak mocno, jak potrafił, natomiast Freya i Bonnie wypowiadały zaklęcie.
W końcu na świat przyszły dwie młode czarownice. Caroline spojrzała szczęściem w oczach na maluchy, kiedy je wręczono. Uśmiechnęła się radośnie, obserwując dzieci. W tej chwili obiecała sobie, że sprawi, że będą szczęśliwe. Zasługują na to.
— Blondi, jakie imiona będą miały dzieci? — zawołał Damon, który od razu się pojawił, gdy ogłoszono narodziny bliźniaczek.
Caroline przez chwilę pomyślała, a następnie spojrzała na wszystkich.
— Poznajcie Josie od imienia biologicznej matki, a tutaj poznajcie Lizzie, po mojej mamie — wyszeptała Caroline, gdy wspomniała o matce, która umarła na raka.
— Cudowne imiona, kochanie — odparł Klaus, całując ją w głowę.

***

Wszyscy zgromadzili się w domu pierwotnych, Caroline siedziała w sypialni, spoglądając na swoje dzieci. Obserwowała każdy ich ruch, gdy spały na łóżku. Z dołu słyszała rozmowę jej przyjaciół i rodziny Mikaelson, ale nie zwracała na to głowy. Bardziej była zajęta opieką nad Josie i Lizzie.
— Czy mogę wejść? — zapytał Klaus, który pojawił się w drzwiach. Caroline poprawiła włosy za ucha, a następnie kiwnęła głową. — Jak się czujesz, Caroline?
— Dobrze, uzdrowiłam się po porodzie — odpowiedział. Klaus usiadł obok niej, a blondynka spojrzała w jego niebieskie oczy i uśmiechnęła się delikatnie. — Dziękuję, że uratowałeś mnie i bliźniaczki. Nie musiałeś tego robić, ale dziękuję, dziękuję, że przyjechałeś tutaj dla mnie.
— Zawsze będę dla ciebie, kochanie. Zrobię wszystko, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo, nawet złamię obietnicę.
— Cieszę się, że to zrobiłeś — odparła, przypominając sobie o obietnicy, która trzymała Klausa z daleka od Mystic Falls.
— Ja też — rzekł. Na chwilę ucichł, spoglądając przed siebie w stronę okna. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział od czego zacząć. Pragnął tyle wyznać, ale obawiał się odrzucenia. Był pierwotną hybrydą, a przerażała go mała wampirzyca, która dla niego znaczyła wszystko. — Josie i Lizzie potrzebowałyby kontroli nad magią, a Nowy Orlean jest pełny czarownic, które mogą je nauczyć.  Moja siostra może się podjąć tego zadania, nauczyłaby je panować nad mocą, uczyłyby się z razem z Hope — wyznał Klaus. — Nowy Orlean ma tyle do zaoferowania, jestem pewny, że spodobałby ci się, a ja i moja rodzina przyjęlibyśmy ciebie i bliźniaczki do naszego domu — powiedział, a potem złapał ją za ręce i spojrzał w oczy. —Pojedź ze mną do Nowego Orleanu, Caroline.
— Dobrze — wymówiła oczarowana jego oczami.
— Co? — spytał zaskoczony. Nie oczekiwał takiej odpowiedzi. Był w szoku, sądził, że go odrzuci.
— Pojadę, Klaus. Nie tylko dla bliźniaczek, ale dla ciebie. Powinnam już to dawno zrobić, ale przerażała mnie myśl, że mogłabym cię wpuścić do mojego serca, ale już dawno masz tam miejsce. W chwili, gdy myślałam, że umrę, żałowałam, że nigdy nie skorzystałam z twojej okazji, że nigdy nie wyznałam ci, że cię kocham. Pokochałam każdą twoją zaletę, jak i wadę.
— Kochasz mnie? — zapytał.
— Jezu, Nik, chyba ci to przed chwilą powiedziała! — krzyknęła Rebekah z dołu, ale Caroline i Klaus ją zignorowali.
Jasnowłosa złapała za policzki pierwotnego, a następnie spojrzała na niego z taką czułością, której nie widział jeszcze. Te oczy spoglądała tylko na niego, to on powodował tą czułość.
— Kocham cię, Klaus — wyszeptała, a następnie go pocałowała.
Od teraz już zawsze miało być między nimi dobrze, a ich miłość była wyjątkowa, taka która trwać miała przez wieczność. Wszyscy pokochali bliźniaczki, przyjęli je do rodziny, tak samo jak Caroline, która stała się dziewczyną Klausa. Była jedyną osobą, która potrafiła opanować Niklausa. Wiedziała, jak panować nad hybrydą. Inni powiedzieliby, że miała owiniętego go wokół palca, ale to była miłość, którą darzył ją pierwotny. Dla niej mógłby być szczeniakiem na jej zawołanie, tylko, żeby była przy nim zawsze.




Komentarze

Prześlij komentarz