One Shot: Malec ''Dziękuję Ci'' [077]


Para: Malec z Darów Anioła.
Gatunek: Romans
Uwagi: forma listu
Autorka: Malusiaa Herondale


Oh, drogi Magnusie!

To, co nas łączy... jest naprawdę wyjątkowe. Bardzo Cię kocham, ale tak rzadko Ci to mówię. Musisz mi to wybaczyć, przecież wiesz, że nie jestem najlepszy w okazywaniu uczuć. Od zawsze podobał mi się Jace, ale nie miałem odwagi mu się do tego przyznać. Może jednak dobrze się stało? Co by było, gdyby mnie wyśmiał? Co by się wtedy z nami stało? Nie powinienem się teraz tym przejmować, przecież mam Ciebie. Świetnie pamiętam dzień, w którym Cię poznałem, tak jakby to było wczoraj. Zawsze uczyłem się, o Wielkim Czarowniku Brooklynu, jednak nie myślałem, że spotkam Cię i będziesz dla mnie kimś tak bliskim.

Poszliśmy wtedy całą czwórką do Pandemionium na spotkanie z Tobą, żeby odzyskać wspomnienia tego upartego rudzielca. Oh, jak ona mi kiedyś strasznie działała na nerwy. Jest jednak tego plus. Dzięki niej poznałem Cię i w końcu się zakochałem.

Stałem na czatach, pilnowałem Izzy i Jace'a, by nic im się nie stało. Później pojawił się ten członek kręgu, który chciał Cię zaatakować. Strzeliłem w niego. Na początku myślałem, że był to mój normalny odruch obronny – w końcu tego uczyłem się całe życie – ale ja po prostu już wtedy poczułem, że muszę cię chronić. 

– Kim jesteś? – spytałeś, będąc wyraźnie pod wrażeniem.

Spodobało mi się to, jak na mnie spojrzałeś, jednak udałem, że mnie to nie ruszyło i dalej robiłem, to co powinienem. Następnie przeszedłeś przez portal, a ja posmutniałem na myśl o tym, że możemy się więcej nie spotkać.

Na szczęście to się nie stało. Nie długo potem, ponownie się spotkaliśmy, a ja znowu Cię uratowałem. Członkowie kręgu ponownie zaatakowali, tym razem odnaleźli Twoją kryjówkę, mogło być za późno, ale na szczęście Cię obroniłem.

– Upieczony – stwierdziłem, patrząc, jak mój przeciwnik upada na ziemię.

– Średnio krwisty – odpowiedziałeś. Nigdy nie okazałeś słabości, zawsze ze wszystkiego żartujesz.

Tak właśnie wyglądała nasza pierwsza, krótka rozmowa.

Od początku mnie przerażałeś. Byłeś tak bardzo tajemniczy, pewny siebie, intrygujący. Co Ty ze mną zrobiłeś? Oh, naprawdę mam do Ciebie słabość. Od razu, na starcie ze mną flirtowałeś, co mnie zawstydzało.

Gdy już wszyscy byliśmy bezpieczni, chciałeś, abym Ci pomógł.

– Chłoptasiu, przygotuj ekipę. – To było do mnie. Nie do Jace'a, tylko do mnie. Ty pierwszy we mnie uwierzyłeś.

Odkąd się poznaliśmy, cały czas próbowałeś mi przekazać – w pewnych momentach nawet bezczelnie pokazać – że nie ma się co wstydzić tego, kim się jest. Szkoda, że tak późno to zrozumiałem.

Mijały dni, a ja myślałem o Tobie. Zastanawiałem się, kiedy znowu Cię zobaczę, czy czasem już sobie mnie nie odpuścisz. Tak się na szczęście nie stało.

Kiedy Luke został zaatakowany, ponownie się spotkaliśmy. Musiałem Ci użyczyć swojej energii, aby go uratować. Trzymałem Cię za rękę i wspierałem, pomogłem Ci się podnieść, gdy opadłeś z sił. Byłem przy Tobie, jeszcze wtedy nieświadom swoich uczuć.

Pewnego dnia, Izzy została oskarżona o zdradę, miała zostać wygnana, pozbawiona run. Wtedy Ty zgodziłeś się ją wybronić, w pewnym sensie wtedy byliśmy kwita. Ja pomogłem Ci, a Ty mi. Powiedziałeś, że chcesz w zamian mój łuk, ale tak naprawdę miałeś na myśli mnie.

Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że pewnego dnia postanowiłem się wyprzeć tego, jaki jestem. Oświadczyłem się Lydii, myślałem, że robię to, co powinienem, ale po części chciałem sobie udowodnić, że nic do Ciebie nie czuję. To jednak nie była prawda. Na szczęście opamiętałem się w ostatniej chwili. Stałem przy ołtarzu, z kobietą, której nie kochałem. Wtedy pojawiłeś się Ty, a ja poczułem, że muszę zrobić to, co naprawdę czuję, kierować się sercem. Tak po prostu przerwałem swój ślub i Cię pocałowałem, tak przy wszystkich. Przy rodzicach, członkach Clave, przy Lydii... Jednak ona wcale nie była na mnie za to zła, wiedziała, że nic do niej nie czuję. Nie oskarżała mnie ani nie czuła żalu. Jest dobrą osobą, oby jej się ułożyło. Jednak nie o tym teraz powinienem pisać.

Ten list... Chciałem Ci powiedzieć, co czuję, że doceniam to, co robisz, że przy mnie jesteś. Kiedy Jace aktywował miecz anioła... Oh, nie jestem w stanie opisać tego, jak się wtedy czułem. Tak się o Ciebie martwiłem! Nie chcę Cię stracić. Nie mogę. Nie pozwolę na to. Za bardzo Cię kocham.

Nasz pierwszy raz był jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu, tak samo, jak każdy nasz pocałunek. Niby takie małe rzeczy, a tyle znaczą. Pocałunki, przytulanie, to wszystko pokazuje, jak silne jest nasze uczucie.

Teraz kiedy Valentine nie żyje, a my się pogodziliśmy, może być nareszcie dobrze! Nie musimy się już niczym martwić... Będziemy mieć dla siebie więcej czasu. Zrobię wszystko, aby było nam jak najlepiej, obiecuję.


Tak bardzo Cię kocham.
Proszę, pamiętaj o tym.
~Twój Alexander.


***
Spokojnie, pamiętam o zamówieniach <3

Komentarze