Zamówienie [006] Leonetta ''Sportowy romans''
*Ten gif pobija wszystko xD*
Zamawiająca: Jortini Blanco
Para: Leonetta
Miejsce akcji: Monachium
Gatunek: Sportowy romans
Uwagi: Marny ze mnie sportowiec.
Autor: Malusiaa
Trzy godziny męczarni. Brzuszki, pompki, podskoki, biegi – na szczęście mam już to za sobą. Właśnie kończyłem trening na siłowni. Jak zawsze przed meczami musimy być jak najlepiej przygotowani, żeby wygrać. Dajemy z siebie wszystko, co potrafimy, a ja jako kapitan swojej drużyny piłki nożnej, muszę się szczególnie do tego przyłożyć. Naprawdę, ostatnie czego mi potrzeba, to jakaś kontuzja. Nie mogę sobie na to pozwolić, zakończyć karierę, teraz kiedy wszystko zaczęło się układać? Nigdy.
Po skończonym treningu kieruję się do szatni, którą dzielę z chłopakami z zespołu i biorę swoje rzeczy z szafki o numerze pięć. To mój ulubiony numer. Zawsze przynosi szczęście. Taki sam numer mam namalowany na swojej sportowej koszulce, w której zawsze występuje. To mój medalion na zwycięstwo. Zabieram rzeczy na przebranie i zaczynam kierować się pod prysznic. Wreszcie po treningu spotkała mnie chwila odprężenia. Jak ja to uwielbiam.. niestety mam niecałe piętnaście minut na ogarnięcie się, bo musimy jechać do naszego hotelu i przygotować się na pokaz mody. Nie no, to oczywiście nie my będziemy na nim występować, co to, to nie. Jedziemy dziś wieczorem ja występ modelek Tini's Angels Secrets. Tak szczerze mówiąc, to wcale nie mam ochoty tam iść no, ale nikt normalny nie odpuściłby pokazu bielizny. Chodzące, długonogie piękności, w dodatku w samej bieliźnie. Ja miałbym odpuścić coś takiego? Nigdy w życiu.
Mimo zmęczenia i tak przykładam się do swojego wyglądu, żeby wypaść dobrze na dzisiejszym pokazie, a jutro już ostatni mecz w tym sezonie. A później? Wakacje! Pewnie pojadę do jakichś ciepłych krajów i będę się wylegiwał długie, dwa tygodnie. Hah, może wyrwę tam jakąś laskę.. Albo w sumie może, któraś z tych modelek mi się spodoba? Kto wie.. To by dopiero było coś.
Po skończonym treningu kieruję się do szatni, którą dzielę z chłopakami z zespołu i biorę swoje rzeczy z szafki o numerze pięć. To mój ulubiony numer. Zawsze przynosi szczęście. Taki sam numer mam namalowany na swojej sportowej koszulce, w której zawsze występuje. To mój medalion na zwycięstwo. Zabieram rzeczy na przebranie i zaczynam kierować się pod prysznic. Wreszcie po treningu spotkała mnie chwila odprężenia. Jak ja to uwielbiam.. niestety mam niecałe piętnaście minut na ogarnięcie się, bo musimy jechać do naszego hotelu i przygotować się na pokaz mody. Nie no, to oczywiście nie my będziemy na nim występować, co to, to nie. Jedziemy dziś wieczorem ja występ modelek Tini's Angels Secrets. Tak szczerze mówiąc, to wcale nie mam ochoty tam iść no, ale nikt normalny nie odpuściłby pokazu bielizny. Chodzące, długonogie piękności, w dodatku w samej bieliźnie. Ja miałbym odpuścić coś takiego? Nigdy w życiu.
Mimo zmęczenia i tak przykładam się do swojego wyglądu, żeby wypaść dobrze na dzisiejszym pokazie, a jutro już ostatni mecz w tym sezonie. A później? Wakacje! Pewnie pojadę do jakichś ciepłych krajów i będę się wylegiwał długie, dwa tygodnie. Hah, może wyrwę tam jakąś laskę.. Albo w sumie może, któraś z tych modelek mi się spodoba? Kto wie.. To by dopiero było coś.
***
Od ponad godziny siedzę na tym durnym pokazie bielizny, i co? Nudzę się! Niby są ładne, ale nie jakieś bardzo. Nie raz, na ulicy ładniejsze widziałem, pff. Co to ma być? Spodziewałem się czegoś lepszego, po takiej firmie. Nie powiem – naprawdę się zawiodłem. Nawet półgołe babki nie robią na mnie wrażenia. Może to dlatego, że jestem tak padnięty? Nie wiem, ale nawet cała bielizna mi się nie podoba. Jest taka.. Banalna.
– Uwaga! Panowie i Panie, a teraz na koniec wieczoru, wystąpi przed Państwem nasz największy skarb tego programu, a zarazem właścicielka naszej firmy, Tini! – mam nadzieję, że przynajmniej teraz pokażą coś ciekawego albo raczej, kogoś ładnego.
Na sali gasną światła, a włączone zostaje tylko oświetlenie sceny, no wiecie, gdyby potknęłaby im się najlepsza modelka to już całkiem byli by skończeni. Może przynajmniej było by wesoło. Hmm.. Tini? Skądś kojarzę to.. imię? Nie, chyba nie ma takiego imienia? Wydaje mi się ono dziwnie bliskie. Może znałem kogoś o takim imieniu, czy ksywce? Mam dużo fanek, może któraś też się tak nazywała? Możliwe.
W tej chwili na scenę wychodzi dziewczyna, ubrana w piękną, czerwono-czarną bieliznę, z falbankami. Jest naprawdę śliczna. Moja mała Tini. Gdybym spotkał ją na ulicy, nigdy bym jej nie rozpoznał. Naprawdę zmieniła się od naszego ostatniego spotkania – minęło tyle lat. Oh, jak ja za nią kiedyś tęskniłem.. Co się wydarzyło? Musiałem wyjechać, zostałem sławnym piłkarzem, kontakt się urwał. Zapomniałem o niej.. Tini to tylko ksywka, nazywaliśmy tak w szkole Violettę, moją małą przyjaciółkę. No cóż.. Już nie taką małą. Kiedy na początku usłyszałem jej imię, nic mi ono nie mówiło, ale gdy ją zobaczyłem.. Wszystkie wspomnienia wróciły. Ciekawe czy mnie jeszcze pamięta. Pójdę do niej po występie.
Kiedy chodziliśmy do szkoły Violetta wyglądała całkiem inaczej. Ubierała się trochę jak.. chłopak i spędzała z nami, czyli chłopakami, więcej czasu niż z koleżankami, których także miała mniej, niż kolegów. Całe dnie przesiadywała z nami na boisku i grała w piłkę. Była takim moim.. kumplem. Zawsze świetnie się dogadywaliśmy, do momentu, gdy pewnego momentu, jak odprowadzałem ją wieczorem do domu.. pocałowała mnie, a ja nic nie zrobiłem. No co? Byłem zdziwiony! Nigdy nie pomyślałbym, że może łączyć nas coś więcej, niż przyjaźń. Teraz rozumiem, jaki byłem głupi. Następnego dnia, po tym incydencie, gdy spotkaliśmy się w szkole, to już nie była ta sama, moja mała Tini. Trzymała mnie na dystans, a nasz świetny kontakt, pomału się urywał. Pewnego dnia dostałem szansę, jedną na milion, mogłem wyjechać i zacząć profesjonalnie grać lub zostać i dalej tylko marzyć. Postanowiłem wyjechać, co miałem do stracenia? Jeszcze tego samego dnia, poszedłem powiedzieć o tym Violettcie. Zgodziła się. Było jej to obojętne, a ja jej posłuchałem. Tak urwał się nasz kontakt. Dopiero po wyjeździe zrozumiałem, że tak naprawdę przez te wszystkie lata ją podświadomie kochałem. Jak mogłem być tak głupi? Skoro mnie pocałowała, to znaczy, że czuła to samo, albo przynajmniej zaczynała. Dlaczego tak późno to zrozumiałem? Gdy wyjechałem, a ona mnie ignorowała, zrozumiałem, że jest za późno, a powrotu już nie ma.
***
– Dziękujemy wszystkim za przybycie na pokaz, mamy nadzieję, że podobał się Państwu nasz pokaz – jest już po występie, a ja idę szukać Tini.
– Uważaj, idioto! – moje poszukiwania nie trwały długo, bo już po chwili wpadamy na siebie z Violettą.
No albo to raczej ja na nią wpadam, ale to już nie jest takie ważne. Tini upada i ląduje w moich silnych, umięśnionych ramionach. Nie ukrywam, kompleksów to ja nie mam. Skromny też za bardzo nie jestem.
– A gdzie dziękuje, za uratowanie życia? – posyłam jej szeroki uśmiech i pomagam wstać.
– Pff, było patrzeć jak łazisz – prycha.
– Oj, Violu. Przecież tylko żartuję.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty – kręci głową. – A teraz niech pan wybaczy, ale się śpieszę – ma zamiar odejść, ale ja jej w tym przeszkadzam.
– Tini, przestań. Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale to nie jest powód, żebyś udawała, że mnie nie znasz – patrzę w jej czekoladowe oczy. – Żałuję, że tak wyszło, ale możemy to naprawić. Może być dobrze. Nie da się ukryć, że jest coś między nami. Zawsze tak było. Czułem to kiedyś i czuję to teraz, ale musisz mi wybaczyć.
– Ja naprawdę nie wiem, o czym pan mówi – dalej kłamie.
– Violu.. Ja nie mówię, że od razu musimy być razem. Nawet na to nie liczę – biorę głęboki wdech. – Ale wiedz, że zawsze byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie ważna. Wiem, że cię zraniłem swoim wyjazdem i to wcale nie był pierwszy raz, ale naprawdę żałuję. Wybacz mi, że tak późno to wszystko zrozumiałem. Jest mi wstyd.
– Trochę za późno, Verdas. Pocałowałam cię, a ty mnie wyśmiałeś. Ja naprawdę cię kochałam – w jej oczach pojawiają się łzy, a ja patrzę na nią ze smutkiem. – Ale to było dawno. Zrozumiałam wtedy, że muszę skończyć z byciem chłopczycą. Każdy z was mnie tak traktował, nigdy nie miałam chłopaka, tylko kolegów – wyciera łzy. – Ale dobrze się stało, bo się opamiętałam i teraz jestem tu, gdzie jestem. W sumie powinnam ci za to podziękować. Gdybyś nie rozsiał wtedy tych plotek, to pewnie do dziś siedziałabym na boisku i kopała piłkę. A tak? Przynajmniej zrobiłam karierę, wiesz jak miło słyszeć, że się komuś podoba? Wiesz jak bardzo chciałam to kiedyś usłyszeć od ciebie? – patrzy mi w oczy. Na szczęście w końcu pogodziłam się z tym, jaka jest prawda.
– Nie mam pojęcia o jakich plotkach mówisz. Przysięgam.
– Nie udawaj idioty, Leon. I tak już po wszystkim. Każdy z nas ma swoje życie – mówi, po czym odchodzi.
– Leon! Puść go! – no ty tatusiu wcale lepszy nie jesteś.
– Nienawidzę was – wychodzę z domu.
– Pff, było patrzeć jak łazisz – prycha.
– Oj, Violu. Przecież tylko żartuję.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty – kręci głową. – A teraz niech pan wybaczy, ale się śpieszę – ma zamiar odejść, ale ja jej w tym przeszkadzam.
– Tini, przestań. Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale to nie jest powód, żebyś udawała, że mnie nie znasz – patrzę w jej czekoladowe oczy. – Żałuję, że tak wyszło, ale możemy to naprawić. Może być dobrze. Nie da się ukryć, że jest coś między nami. Zawsze tak było. Czułem to kiedyś i czuję to teraz, ale musisz mi wybaczyć.
– Ja naprawdę nie wiem, o czym pan mówi – dalej kłamie.
– Violu.. Ja nie mówię, że od razu musimy być razem. Nawet na to nie liczę – biorę głęboki wdech. – Ale wiedz, że zawsze byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie ważna. Wiem, że cię zraniłem swoim wyjazdem i to wcale nie był pierwszy raz, ale naprawdę żałuję. Wybacz mi, że tak późno to wszystko zrozumiałem. Jest mi wstyd.
– Trochę za późno, Verdas. Pocałowałam cię, a ty mnie wyśmiałeś. Ja naprawdę cię kochałam – w jej oczach pojawiają się łzy, a ja patrzę na nią ze smutkiem. – Ale to było dawno. Zrozumiałam wtedy, że muszę skończyć z byciem chłopczycą. Każdy z was mnie tak traktował, nigdy nie miałam chłopaka, tylko kolegów – wyciera łzy. – Ale dobrze się stało, bo się opamiętałam i teraz jestem tu, gdzie jestem. W sumie powinnam ci za to podziękować. Gdybyś nie rozsiał wtedy tych plotek, to pewnie do dziś siedziałabym na boisku i kopała piłkę. A tak? Przynajmniej zrobiłam karierę, wiesz jak miło słyszeć, że się komuś podoba? Wiesz jak bardzo chciałam to kiedyś usłyszeć od ciebie? – patrzy mi w oczy. Na szczęście w końcu pogodziłam się z tym, jaka jest prawda.
– Nie mam pojęcia o jakich plotkach mówisz. Przysięgam.
– Nie udawaj idioty, Leon. I tak już po wszystkim. Każdy z nas ma swoje życie – mówi, po czym odchodzi.
***
– Jak mogłeś?! – krzyczę.
– Leon, cholera, przyjacielu, naprawdę tego żałuję, wybacz mi!
– Dlaczego to zrobiłeś? – pytam, już trochę spokojniej.
– Od początku dobrze wiedziałem, co jest między tobą, a Violettą. Prędzej czy później by do czegoś doszło.. tego dnia, no wiesz, kiedy cię pocałowała, to była trochę moja wina. Rozmawiałem z nią. Przyznała się, że coś do ciebie czuje, więc doradziłem jej, aby ci to wyznała, ale nie miała odwagi, więc cię po prostu cię wtedy pocałowała, a ja to nagrałem i wstawiłem do internetu. Ty nie odwzajemniłeś pocałunku, byłeś zaskoczony.Wtedy zaczęły się plotki. Wszyscy naśmiewali się z Violetty, że jest żałosna, że zrobiła sobie nadzieję, i tak dalej.
– W czym ci przeszkadzaliśmy? Nie mogłeś znieść tego, że moglibyśmy być razem? – pytam zdezorientowany.
– Nie, wiesz, że zawsze chciałem dla ciebie, jak najlepiej. Po prostu już wtedy, twoi rodzice dostali list, z drużyny, o tym, że masz szansę na naukę za granicą. Wiedzieliśmy, że nie zostawił byś Violetty, więc postanowiliśmy was rozdzielić. Nie chcieliśmy dla was źle. Po prostu myśleliśmy, że tak będzie lepiej.
– Zabiję cię! Zabiję cię! Zabiję! – rzucam się na swojego przyjaciela Federico z pięściami. – Jak mogłeś?!– Leon! Puść go! – no ty tatusiu wcale lepszy nie jesteś.
– Nienawidzę was – wychodzę z domu.
***
Kieliszek, za kieliszkiem. Łyk, za łykiem. Czas zapić smutek. Nic nic innego przecież nie potrafię. Walić to, że jutro jest mecz. Sam nie wiem ile już wypiłem. Dlaczego to robiłem? Bo na trzeźwo bym nie dał rady. Ledwo świadomy wybieram numer numer Tini i dzwonię do niej. Skąd mam do niej telefon? Kiedy ma się tyle znajomości, życie jest prostsze.
– Halo? – pyta głos w słuchawce.
– Violetta.. przyjedz do mnie – mamroczę.
– Leon? Mówiłam ci, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Odczep się ode mnie! – krzyczy do słuchawki.
– Ja nie chcę już żyć.. – ponownie mamroczę.
– Co ty idioto gadasz?! Czy ty piłeś? Uhh! Gadaj gdzie jesteś, przyjadę tam i sama cię zabiję! – słyszę jak klnie pod nosem. – Nosz, gadaj, Verdas!
– A jestem tuu i jestem taam. Pije sobie i jest wesoło.. tak fajnie. Może się dołączysz, kochanie?
– Pijesz, ale gdzie? Do rzeczy, Leon.
– Powiem ci, jak się przyznasz, że mnie kochasz – droczę się z nią.
– Uhh! Nie znoszę cię. Czemu to ja zawsze muszę cię ratować? Czekaj tam na mnie!
Jak ona chce mnie znaleźć, skoro nie zna adresu? Hah, trochę tu jeszcze posiedzę. Liczy się to, że przyznała, że mi pomoże, a to znaczy, że jej na mnie zależy. Taka, to męska, pijacka logika.
– Tu jesteś! – krzyczy wściekła.
– No cześć, kochanie. Ile można czekać? – wstaję, chwiejąc się i łapię ją za pośladki, a ta wyrywa mi się.
– Dobra, chodź, kochanie – posyła mi ironiczny uśmieszek. – Jak ze mną pójdziesz, to dostaniesz niespodziankę.
– Jaką? – pytam.
– Chodź, zobaczysz i nie pożałujesz.
***
– To co to za niespodzianka? – pytam, wchodząc do.. jej mieszkania?
– Chodź, chodź – bierze mnie za rękę i idziemy tak do jakiegoś pokoju. – Jesteśmy – posyłam jej pytające spojrzenie. – Jak teraz się położysz.. to może będziesz mieć mniejszego kaca – uśmiecha się kpiąco i wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samego.
Uhh! Idioto! Dałeś się nabrać! – karcę się w myślach i rzucam się na łóżko. Praktycznie od razu zasypiam..
– Wstawaj, idioto – czuję, jak ktoś rzuca we mnie poduszką. – Masz za dwie godziny mecz. Musisz przynajmniej wyglądać na takiego w dobrej kondycji – stwierdza. – Postaraj się wyczołgać się z łóżka i biegiem pod prysznic. Zrobię nam coś na śniadanie. No dalej. Ruchy, ruchy.
Posłusznie, po woli wychodzę z łóżka i kieruję się do sporej łazienki. Następnie rozbieram się i nagi wchodzę do kabiny, gdzie biorę szybki, zimny prysznic. Uhh, moja głowa/
Pomogła mi.
Nie zawiodła mnie.
To ja ją znowu zawiodłem.
Wychodzę spod chłodnej wody, wycieram się i przebieram się w.. swoje czyste ciuchy? Skąd one się tu wzięły? Kolejna niewiadoma.
– Leon! Ruchy, chodź tu jeść – słyszę głos Violetty.
– Idę! – odpowiadam jej.
Wychodzę z łazienki i kieruję się w stronę kuchni, gdzie znajduje się moja malutka Tini. Ponownie, na myśl o niej, dopadają mnie wyrzuty sumienia. Cholera! Dlaczego nie mogłem odwzajemnić tego cholernego pocałunku, skoro tak naprawdę tego chciałem?
– Dawaj, jedz szybko i się zbieramy, musisz jeszcze zabrać swój strój na wyjazd i na boisko.
– Dlaczego mi pomagasz?
– Bo cię kocham.
***
– Jeśli to spartaczysz, to przysięgam, że cię zabiję.
– Wygram to dla ciebie – składam szybki pocałunek na jej ustach, a ta, zdziwiona go oddaje. – Trzymaj kciuki.
Nie. Nie jesteśmy razem, ale ja mam plan. Zacznę od wygrania meczu. Wygram go dla niej, a po występie pokażę jej – i wszystkim innym, którzy tam będą – że naprawdę zawsze była dla mnie ważna.
Pierwsze minuty meczu.
Jeden do zera.
Dwa do zera.
Minęła pierwsza połowa.
Trzy do zera.
Ostatnia minuta meczu.
Cztery do zera!
Tak, właśnie. Cztery do zera, a mi głowa pęka od tego hałasu. Czy kibice zawsze muszą się tak drzeć? Szczerze, to wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale co się dziwić, nie często gra się z kacem na karku. Cztery do zera. To jest jakaś masakra. Przegraliśmy! Przegraliśmy! Cholera, przegraliśmy! Obiecałem wygraną Violettcie! Cały plan się zniszczył. Co ja teraz zrobię?
Pierwsze minuty meczu.
Jeden do zera.
Dwa do zera.
Minęła pierwsza połowa.
Trzy do zera.
Ostatnia minuta meczu.
Cztery do zera!
Tak, właśnie. Cztery do zera, a mi głowa pęka od tego hałasu. Czy kibice zawsze muszą się tak drzeć? Szczerze, to wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale co się dziwić, nie często gra się z kacem na karku. Cztery do zera. To jest jakaś masakra. Przegraliśmy! Przegraliśmy! Cholera, przegraliśmy! Obiecałem wygraną Violettcie! Cały plan się zniszczył. Co ja teraz zrobię?
Niewiarygodne! Najlepsza drużyna z Meksyku, pod dowództwem Leona Verdasa przegrała cztery do zera! To największa porażka tego zespołu! Ciekawe, jak nam się z tego wytłumaczą.
~~~~~~~~~~~
Hejka! Takie badziejstwo, ale że czekałaś (Jortini Blanco) na to coś aż 2 miesiące, to postanowiłam to oddać ci wreszcie, jakkolwiek wyszło. Nie miałam za bardzo na nie pomysłu :( Miało wyglądać całkiem inaczej ;c Wybacz!
***
– Jak nam to Pan wytłumaczy? No nie ukrywajmy, to była porażka – od kilkudziesięciu minut tłumaczę się przed mediami i reporterami, o tym co się stało na boisku. – Co się stało, że byłeś tak rozkojarzony na boisku? – ciągnie.
– Chce Pan wiedzieć, co się stało? – pytam, nie oczekując odpowiedzi. – Już tłumaczę.. piłem wczoraj cały wieczór. Dlaczego? Bo zrozumiałem, jakim idiotą jestem. Co mam na myśli? Dziewczyna, którą zawszę podświadomie kochałem, tylko trochę za późno zrozumiałem, mnie znienawidziła. Zraniłem ją. Za to, dziś przed meczem, powiedziała mi, że mnie kocha. To chyba normalne, że mnie to zaskoczyło?
– Co Pan jej odpowiedział, gdy wyznała Panu prawdę?
– Kiedy, gdy mnie parę lat temu pocałowała? Nie zrobiłem nic. Czy teraz przed meczem? Bo teraz także nic nie zrobiłem, więc zrobię to teraz – zabieram typkowi mikrofon i patrzę wprost na kamerę. – Violu, wybacz mi. Ja naprawdę zawsze coś do ciebie czułem. Wybacz, że tak późno to zrozumiałem. Zacznijmy od nowa.
– Jesteś idiotą, ale masz szczęście, bo zawsze miałam do ciebie słabość – Violetta przytula się do mnie.
– To znaczy, że mi wybaczyłaś? – pytam z nadzieją.
– Chciałbyś, Verdas. Ale pomyśli się, może kiedyś – całuje mnie w policzek.
– Ale ja się staram, przecież wiesz. Moja przemowa po meczu, dwa tygodnie temu..
– Twój schrzaniony mecz – naśmiewa się.
– Pojedźmy na wakacje – proszę.
– Zgoda – całuje mnie w usta, a ja to odwzajemniam.
Może jeszcze kiedyś coś z tego wyjdzie. Prawdziwa miłość przezwycięży wszystko, tylko trzeba się trochę postarać.
~~~~~~~~~~~
Hejka! Takie badziejstwo, ale że czekałaś (Jortini Blanco) na to coś aż 2 miesiące, to postanowiłam to oddać ci wreszcie, jakkolwiek wyszło. Nie miałam za bardzo na nie pomysłu :( Miało wyglądać całkiem inaczej ;c Wybacz!
Moje
OdpowiedzUsuńWarto było czekać te 2 miesiące...
UsuńCudooooo
Ten mecz mi przypomniał ten przegrany Polski z Danią (0 do 4)
Może w czwartek będzie lepiej...
Wspaniały
Verdas zmarnował jedną szansę ale na szczęście nie zmarnował kolejnej.
Szczęśliwa Leonetta.
Fajnie się zaczęło i
Dobrze się skończyło ☺
Wspaniały
Czekam na kolejne 😚😘